Przejdź do treści

NNO. Po stronie odpowiedzialności.

Komentujemy świat. Chcemy go zmieniać na lepszy.

Poznaj nas
Znowu muszę uciekać? Znowu muszę uciekać? fot. Artur Nowak - Gocławski
Czytam

Znowu muszę uciekać?


18 lutego, 2022

Ray Kurzwail, informatyk, pisarz, futurolog, szef inżynierów Googla, jeden z najczęściej cytowanych autorytetów cywilizacji cyfrowej ma wielkie pragnienie – przenieść swoją świadomość na krzemową płytkę i w ten sposób zyskać nieśmiertelność. Ale to nie będzie o nim.

Chociaż przyznaję, że nie wiedziałem o tym pragnieniu człowieka z Doliny Krzemowej i czynię to bez cienia fałszywego wstydu. Co więcej, w duchu autora, o którym piszę. Tomasz Stawiszyński – bo o niego chodzi – w „Ucieczce od bezradności” (2021), filozoficznej rozprawie, podsuwa nam sposoby na powtórne uczłowieczenie odczłowieczonego człowieka, (sic).

Bezradność, bezsilność, słabość, ułomność, wspomniana niewiedza są kluczem do zrozumienia siebie w chaosie świata. Czyli, spotykamy tu akurat odwrotną postawę wobec zadeklarowanego transhumanisty (Kurzweila), który zagadkę nieśmiertelności rozwiązuje w ten sposób, że our technology, our machines, is part of our humanity. We created them to extend ourselves, and that is what is unique about human beings. Czy już zacząć przygotowania do tego, gdy wszyscy będziemy mieć w niedalekiej przyszłości własną i równolegle sztuczną korę mózgową, właśnie na krzemowej płytce? Może jeszcze poczekać? Scjentyczny optymizm ma się nijak do „Ucieczki od bezradności”.

Droga do doskonałości

Na początek rozczarowanie. Mylą się odbiorcy, którzy z tytułem książki wiążą ulepszenie siebie. Jeśli już ulepszać, to droga do doskonałości (a może przez to nieśmiertelności?), wiedzie nie przez główne drzwi pałacu, a od tyłu. Bo życie człowieka współczesnego w dużej części odbywa się w duchowej ekwilibrystyce, by nie napisać – próżni. W stresie, niewiedzy, może nawet samooszustwie. Jeśli to przyznamy przed sobą, może będzie łatwiej? Wtedy tym bardziej pragnienie Kurzweila wydaje się przepełnione pychą i cechuje naturę, która po prostu boi się bardziej niż my wszyscy, a w perspektywie ostatecznej konsekwencji życia pragnie przed tym uciec – zaprogramować się w krzemie i tak już zostać na zawsze.

Anty-poradnik

Nie lekceważę potrzeby transcendencji, bo o nią przecież tu chodzi. Czyż nie chcielibyśmy zamiast poczucia bezradności, po zapoznaniu się z książką i załóżmy z – metodą Stawiszyńskiego – wyjść na ludzi mniej bezradnych, mniej bezsilnych? Filozoficzny profil autora nie pozwala długo żywić takich nadziei – gdyby żądać od niego podobnej skłonności, „Ucieczkę” sprzedawcy wkładaliby na półkę pomiędzy inne poradnikowe, z serii – jak w 60 godzin odmienić swoje życie? Właściwie to anty-poradnik. Bez wielkiego „bum” na początku, bez rozmachu, może wręcz zbyt drobiazgowo tworzy własną grawitację argumentowania, aby z każdą przeczytaną stroną przyciągać nas, czytelników i czytelniczki, odsłaniać harmonijną, logiczną jak katedra erudycyjną konstrukcję. Chodzi o analizę tego, co się z nami stało i co może stać jeszcze, gdy zbytnio zaufamy temu, co stechnicyzowana cywilizacja ma nam do zaoferowania.

W tym właśnie największa pułapka współczesnej kultury, w której zewsząd słyszymy tą samą dobrą nowinę – wszystko jest możliwe, możesz być kim zechcesz, śmierć i słabości nie istnieją, sprawność jest najwyższą wartością. Życiem można zarządzać niczym doskonale zorganizowany przedsiębiorstwem. Za tymi pełnymi optymizmu hasłami kryje się bezwzględność wobec wszelkich przejawów bezradności. (…) Jednak uwodzicielska moc takich słów bierze się stąd, że postulują one rzecz tyleż atrakcyjną, ile niemożliwą, muszą być ciągle powtarzane, ciągle wzmacniane, ciągle zwielokrotnione”.

Uciekając od zwielokrotnienia i wiedząc, że piszę już na granicy coraz obszerniejszego wyjawiania tego, czym jest „Ucieczka od bezradności” – ta wspomniana „metoda Stawiszyńskiego” – gdy kusi mnie, aby zdjąć z was ciężar rozpoznania tekstu, ręka zatrzymuje się na klawiaturze. Filozoficzna rozprawa o kondycji człowieka w dojrzewającym właśnie XXI wieku w tym miejscu powinna się naprawdę rozpocząć.

Udostępnij: