Radość z cudzych nieszczęść bywa w polityce marchewką i zastępuje inne źródła satysfakcji w życiu. Czy można temu zaradzić?
B. jest studentem drugiego roku. Ma ogromny talent. Do czego się nie zabierze – radzi sobie doskonale. Pracuje naprawdę ciężko, wkładając mnóstwo czasu i wysiłku w czytanie lektur i pisanie esejów. Znany jest z tego, że solidnie przygotowuje się do egzaminów. Niedziwne więc, że otrzymuje same bardzo dobre oceny, plasując się zawsze wśród 5 proc. najlepszych na roku.
Fikcyjny kolega
Chciałbym mieć B. wśród uczestników swojego seminarium. Niestety – to niemożliwe, ponieważ B. nie istnieje. Został powołany do życia przez australijskiego psychologa Normana T. Fethera i jego współpracowniczkę Rebeccę Sherman. Przedstawiali oni historię B. grupie studentów, którzy następnie opisywali swoje odczucia względem fikcyjnego kolegi. Sztuczka polegała na tym, że niektórzy z badanych zapoznali się z nieco zmienioną wersją tej opowieści. W równoległym wszechświecie B. także znalazł się wśród 5 proc. najlepszych na roku, lecz poza tym był nieprzyzwoicie wręcz leniwy – nie czytał lektur, nie pisał esejów, do egzaminów podchodził nieprzygotowany.
Zazdrość czy resentyment
Fether i Sherman ustalili, że w zależności od tego, czy osiągnięcia B. były postrzegane jako zasłużone, czy niezasłużone, badani odczuwali wobec niego dwa różne zestawy uczuć. Oczywiście zasłużone sukcesy B. wzbudzały nie tylko podziw i uznanie. Zachęcający do porównań kontekst wymuszał w badanych poczucie niższości, powodując nieprzyjemne doznania. W zderzeniu z kimś wyraźnie lepszym (choć w zasłużony sposób) badani odczuwali zazdrość. Chcieliby być tacy jak B., mieć to, co miał on. Zupełnie inna mieszanka emocji pojawiała się, gdy sukcesy B. były niezasłużone. Wówczas gniew i poczucie niesprawiedliwości prowadziło badanych wcale nie ku zazdrości, lecz ku uczuciu, które Fether i Sherman zidentyfikowali jako resentyment.
W fascynującym finale badacze przedstawili dramatyczne zakończenie historii B. Podczas decydującego końcowego egzaminu nasz bohater poniósł sromotną klęskę. Jak na jego porażkę zareagowali badani? Zazdrośni wciąż potrafili zmartwić się niepowodzeniem kolegi i odczuwać wobec niego współczucie, zwłaszcza gdy porażka wynikała z zewnętrznych okoliczności (np. szczególnie trudnego egzaminu). Ci, którymi kierował resentyment, po upadku B. odczuli przede wszystkim radość. Wynik egzaminu postrzegali jako przywrócenie sprawiedliwości, nawet jeżeli tym razem akurat B. się przygotował, a porażka nie była jego winą.
Polityka resentymentu
Sądzę, że ten ciekawy eksperyment wyjaśnia przynajmniej w części spektakularne sukcesy polityki, którą określa się zwykle mianem „populistycznej”, a którą powinno się raczej nazywać „polityką opartą na resentymencie”. Jeżeli mamy głębokie poczucie, że „elity” zdobyły swą pozycję w sposób niezasłużony, to beneficjenci niesprawiedliwego świata stają się dla nas godni pogardy. Schadenfreude – radość czerpana z czyjejś porażki, upokorzenia, pognębienia – okazuje się w takiej sytuacji najsilniejszą emocją i podstawowym motorem działań.
Resentyment ma olbrzymią moc synchronizacji zbiorowej wyobraźni. Łącząc się w resentymencie poszkodowani przez nie sprawiedliwy świat łączą siły i rozpoznają się jako wspólnota.
Pragnienie upadku
Resentyment tworzy więc potężną współczesną mitologię, dostarczając szerokim rzeszom telewidzów, czytelników i wyborców przekonującej opowieści o świecie. W przeciwieństwie do czystego gniewu czy nawet zazdrości resentyment podstawowym źródłem rozkoszy nie czyni rewolucyjnej zmiany świata ani też pięcia się w górę w hierarchii (w świecie postrzeganym jako wielki spisek jest to kompletnie niemożliwe). Jedynym dostępnym źródłem satysfakcji okazuje się więc pragnienie upadku tych, którzy dziś są zwycięzcami. Realizowane najpierw poprzez fantazje, ostatecznie zaś poprzez rewolucję resentymentu, depczącą wszystko, co dawni hegemoni uznawali za dobre i piękne.
Polecam eksperyment Fethera i Sherman każdemu, kto chciałby lepiej zrozumieć problemy współczesnego świata. Najważniejsze, by nie tracić z oczu jego głównej puenty. Resentyment nie wynika z tego, że komuś wiedzie się lepiej. Sam sukces innych i związana z nim zazdrość nie sprawia jeszcze, że zaczynamy trzymać kciuki za porażkę sąsiada. Paliwem resentymentu jest dopiero poczucie braku sprawczości, wykluczenia i niezrozumiałe zasady rządzące niesprawiedliwym światem. Droga do zmiany wiedzie zatem przez przywrócenie poczucia znaczenia i godności, wyjaśnianie świata i czynienie go bardziej sprawiedliwym. A więc przez różne formy odpowiedzialności.