Polska też miała swojego Bonda. Był nim Żbik. Kapitan Żbik. Postać stworzona w epoce słusznie minionej była tak samo bohaterska i nieskazitelna jak jej brytyjski odpowiednik. Tyle że nasz bohater jeździł innymi samochodami… Szkoda, że tak długo musiał czekać, żeby jego losy przeniesiono również na deski teatru. Dla scenografa to wspaniałe wyzwanie – kolory, plansze, neony, kicz, przerysowanie i umowność. Jak to w komiksie. Dla aktorów niesamowita frajda – zabawa formą i duża swoboda. Dla reżysera – prawdziwy szpagat, szczególnie wtedy, kiedy przygody Żbika mają zamknąć się w formie musicalu. Czy się udało? Tak! I to bardzo. W warszawskim Teatrze Syrena pojawił się Żbik z krwi i kości, wykreowany przez zdolnego Łukasza Szczepanika, który na szczęście nie wziął swojego bohatera na poważnie, dzięki temu tchnął w niego dużą dawkę luzu i dezynwoltury.
Ten spektakl to również Barbara Garstka w roli Kasi, naiwnej dziewczyny, która pragnie kochać i być kochaną, uwikłanej – wbrew własnej woli – w gangsterską intrygę. W postać Kasi Barbara Garstka włożyła mnóstwo tęsknoty. Śpiewając z głębi serca, odsłania przed widzem najczulsze pokłady swojej wrażliwości. Porusza, dotyka i wzrusza. Jest apoteozą tego, za czym tęsknimy w teatrze, a co na co dzień się nam odbiera – prawdy.
KAPITAN ŻBIK I ŻÓŁTY SATURATOR
autor i reżyser: Wojciech Kościelniak
Teatr Syrena w Warszawie
Artykuł został opublikowany w 8 numerze Magazynu NNO.