Prowincja leży z daleka od symbolicznego Rzymu, w którym tworzy się mody, określa na nowo styl życia. Wymyśla kolejne kierunki studiów, testuje gadżety, wprowadza nowe smaki do restauracji. Można tu wymieniać wiele aktywności kulturowych, życiowych, ale i dołączyć polityczne, aby dopełnić obrazu centrum. Co więcej, ostatnich kilkanaście miesięcy spowodowało, że można mentalnie mieszkać w Rzymie, a pracować na prowincji.
Do czego służy prowincjonalność?
Kiedy nadchodzi lato uciekamy na prowincję. Wydaje się nawet, że czujemy się tam świetnie. Co może dowodzić, że nie istnieje uniwersalny, nowoczesny, miejski styl życia. Bo skoro dobrze nam tam, w rozwiązaniach nie podlegających aż tak ściśle umowie jakim jest życie miejskie, stajemy się prowincjuszami (z wyboru), w jakimś stopniu dzikusami. Oczywiście, nadal łączy nas umowa społeczna, nie uciekniemy spod prawa na Zachód, gdzie są jeszcze wolne ziemie do objęcia. Jednak swoboda jaką daje podłączenie się do strumienia prowincjonalności urzeka, a przynajmniej zauważam ją w sobie, gdy wyjeżdżam poza miasto. Jakaś część energii wewnętrznej, którą w mieście, w pracy, należy utrzymywać na dość wysokim poziomie opada. Nerwy luzują się, wzdłuż drogi widać nawet konie na pastwisku. Zawieszają się zasady pojedynku. Zrzucamy etykiety. Równiejemy.
Z kim lub z czym się równamy?
Być może chodzi o prostotę bycia człowiekiem w przyrodzie, częścią ekologicznego systemu. W pewnym sensie fiasko cywilizacyjne jakim jest demokratyczna pauza w zarządzaniu wieloma krajami na świecie potwierdza, że potrzebna nam jest nowa zasada, która poskłada demokrację. Do tego odświeżenia może nam posłużyć właśnie przyroda. Na dodatek, jeszcze na długo przed koronawirusem – a pandemia tylko utwierdziła nas w tym – rozwijaliśmy przekonanie, że świat rozwinięty technologicznie to świat mądrzejszy. Czy rzeczywiście takim się stał? Przecież wycieczki w teren służą również temu, aby uciekać od przeciążenia technologicznego. Może nawet zatęsknić za wykonywaniem tradycyjnych zawodów, których przedstawicielki i przedstawicieli na prowincji wciąż można spotkać? Ich zaangażowanie i rzemiosło wydają się urzekające i nawet pojawia się tęsknota za takimi zawodami. Ma swój ekstremalny ekwiwalent w słowiańskich wioskach tematycznych.
Tęsknota za prostotą
Wszystko to wyraża tęsknotę za prostotą, chęć ucieczki od skomplikowania miasta, w którym obowiązuje imperatyw każący nam odnosić się do większości rzeczy i ludzi. Tam, poza Rzymem otrzymujemy w prezencie selektywność doświadczeń. Terenowy awatar można karmić prostymi spostrzeżeniami, wrażeniami. Kiedyś zastanawiałem się nad tym, jaką cenę płacimy za powrót, za zamianę na prowincjonalność w imię tej prostoty? Znów mamy bardzo dobry moment, aby wrócić do przemyśleń tego typu. Są wakacje i jeździmy to tu, to tam, podglądając prowincję. I można popróbować życia poza Rzymem, bo pandemia daje przyzwolenie na pracę zdalną skądkolwiek. Oczywiście dotyczy to tylko części społeczeństwa – kogo na to stać, albo jest mobilna/mobilny.
Niestety, ale nie cechuje mnie wiara w cuda, którą wciąż przedstawia większość Polaków. Regres kulturowy Rzym-prowincja nie oznacza, że wszystko będzie działać perfekcyjnie, bo wymagać będzie mniej zasobów i energii, jaką dysponujemy. Jest źródłem innych problemów, które odpowiadają jakością i ilością tym już znanym.
Po co więc prowincjonalność? Na pewno nie po to, aby prowadzić zawody wystawności i swego rodzaju ważniactwa wobec tych, którzy zamieszkują prowincję. Zrzucając z siebie etykiety życia Rzymu mamy możliwość przekonać się o prawdzie własnej etykiety, jakości kleju. Zyskujemy przegląd kulturowych stylów życia, by zrewidować własne way of life.
W przygodowej formie prowincjonalności można też odnaleźć pragnienie samotności, które przynależy nam niezależnie od adresu. Jak pisał Philip Larkin w wierszu „Pragnienia”:
(…)
Pod tym wszystkim płynie pragnienie zapomnienia:
Pomimo pomysłowych napięć kalendarza,
Ubezpieczenia na życie, zaplanowanych świąt płodności
Kosztownego wysiłku ochraniania oczu od śmierci –
Pod tym wszystkim płynie pragnienie zapomnienia.