Przejdź do treści

NNO. Po stronie odpowiedzialności.

Komentujemy świat. Chcemy go zmieniać na lepszy.

Poznaj nas
Pancerny rycerz walczy z całym światem Pancerny rycerz walczy z całym światem Kadr z filmu Jeźdźcy sprawiedliwości. Materiały prasowe
Oglądam

Pancerny rycerz walczy z całym światem


18 lutego, 2022

„Jeźdźcy sprawiedliwości” (2020) to film o poszukiwaniu sensu w chaosie świata. Można go oglądać na platformach streamingowych. Każda ze 116 minut poświęcona „Jeźdźcom” zwraca się w emocjach i refleksji. Czyli, warto, a nawet bardzo.

Scenariusz napisał dla siebie i swojej ekipy Anders Thomas Jensen, duński twórca, z Oskarem na koncie za krótki metraż. Nie musimy jednak przed sobą udawać, że zwracamy uwagę na ten film przede wszystkim ze względu na Madsa Mikkelsena, wybitnego aktora. I tu trzeba przyznać, że równolegle do jego talentu „Jeźdźcy sprawiedliwości” całościowo jako dzieło też ocierają się o wybitność . Można ich nazwać filmem doskonałym. (Warto również zwrócić uwagę na to, że Mikkelsen i Jansen spotkali się wcześniej w „Jabłkach Adama”, frapującej tragikomedii o paradoksach multikulturowej Danii).

Bagaż winy

Dania jaka teraz wyłania się z ekranu jest mniej komediowa, chociaż „Jeźdźcy” pozwalają widowni nawet na wybuchy śmiechu z komizmu sytuacyjnego. Można żałować, że Mads Mikelsen do głównej roli w tym filmie – Markusa –  zapuścił brodę, przez co mimika zawsze jest ograniczona. Gdy jednak zastanowimy się nad konstrukcją intrygi i jego postaci, staje się to zrozumiałe. Wręcz obowiązkowe, biorąc pod uwagę nieprzemijające trendy w modzie męskiej. Markus to zawodowy żołnierz, który z misji w Afganistanie przywozi żałobę, zagubienie i spory bagaż własnej winy za śmierć żony. Gdy poznajemy bliżej resztę jeźdźców i ich działania, wspomniana mieszanka zamienia się we wściekłość i konieczność działania. Mikkelsen staje się duńskim Terminatorem, więc w gruncie rzeczy – po co nam jego mimika?

Kadr z filmu Jeźdźcy sprawiedliwości. Materiały prasowe

Oglądając film wielbicielki i wielbiciele kryminałów akcji znajdą dla siebie świetnie skonstruowaną intrygę. Poszukiwaczy niderlandzkiej obyczajowości z pewnością zadowolą obserwacje z życia post-kapitalistycznego społeczeństwa nasycenia. Krytycy globalizacji i wszelkiej maści pacyfiści też wystawią się na treści im nieobce. I nawet wielbicielki i wielbiciele prostych strzelanek znajdą tu satysfakcję. Jest też w „Jeźdźcach sprawiedliwości” ukryta refleksja na temat sztucznej inteligencji i naszych demonów z nią związanych. Jeśli po roku czasu algorytm w korporacji jest w stanie podać quasi-przełomową informację, że bogaci ludzie jeżdżą luksusowymi samochodami, a niższe warstwy – masowymi, to na razie możemy spać spokojnie. Co jednak nie uchodzi naszej uwadze to fakt, że algorytmy w niezwykle sprawnych rękach „Jeźdźców” są bardzo pomocne, i tyle. Posługiwanie się nimi to rzemiosło – jak poprzednie znane ludzkości – od kowalstwa zaczynając. 

Kadr z filmu Jeźdźcy sprawiedliwości. Materiały prasowe

Bunt i pragnienie doskonałości

Tradycyjnie już, strzegąc paktu o nieagresji pomiędzy recenzentem, a widownią nie zdradzę o polowanie na jakie lisy chodzi, czyli kto komu ma wymierzyć sprawiedliwość. Napiszę, że „Jeźdźcy sprawiedliwości” to film nam bliski nie z tego powodu, że są między nami ludzie, którzy potrafią doskonale obchodzić się tak samo z giwerą, jak i automatycznym karabinem, oraz łamać karki w biały dzień. Niezgoda na bierność, bezradność, chęć kontroli nad swoim losem i nad zdarzeniami, jakie mają na nas wpływ. Bunt przeciwko bezwładowi i chaosowi rozpadającego się uniwersum, a do tego pragnienie doskonałości podszyte zemstą za niesprawiedliwość – czy nie jest to uniwersalna lista naszych, cywilizacyjnych bolączek i strachów?

Kadr z filmu Jeźdźcy sprawiedliwości. Materiały prasowe

Na ten film można właśnie tak patrzeć – jak na filozoficzny traktat o niezgodzie na świat, jaki znamy. Szukamy w nim prawdy i sprawiedliwości? Czy mamy na nie szansę, skoro nawet możliwości ozdrowieńczego katharsis maleją z każdym miesiącem życia, a napięcie i chaos narastają? A że żołnierz po żołniersku stara się wystrzelać w ciemnościach sprawiedliwość? Czyni to na swój, najlepszy znany mu sposób. Śmiem nawet twierdzić, że huk wystrzeliwanego prochu jest nam bliższy niż sądzimy, podobnie jak świat zachowuje chwiejną równowagę do momentu przypadkowego szturchnięcia. Wtedy nadchodzą jeźdźcy – najpierw chaosu, a potem sprawiedliwości, dość podobni do siebie w metodach.

Tak właśnie się to przedstawia – w zglobalizowanym świecie nasz złudny porządek tu, na miejscu, zaburza epizod z życia np. estońskiego miasta. Po katastrofie jaka następuje później nie mamy co liczyć na tzw. służby państwa. W tej sytuacji sprawiedliwość zyskuje wybitnie indywidualny rys, a z racji ułomności natury ludzkiej – dość często bywa ślepa. Niech pocieszenie stanowi to, że działa rykoszetem, ale jednak. Na to nakłada się jeszcze obraz religijnego święta, które przynosi zawieszenie broni i pocieszenie. Czyżby wyrwa w duchowości człowieka Zachodu wołała właśnie o to – bardziej o religijność niż sprawiedliwość?

Zachęciłem Was? Jeśli tak, to do dzieła!

Udostępnij: