Wstyd jest uczuciem, emocją, czyli nie wymaga racjonalizacji, by w człowieku zaistnieć. Ale może też być kategorią, którą da się posłużyć w społecznym dyskursie czy dyspucie („Wstyd i hańba, panowie!”). Sprawa jest więc nie jedynie indywidualna lub nie tylko społeczna. Złożoność dotyczy także konsekwencji dla naszego działania, jakie przynosi wstyd.
W jednym z tekstów moich mentorów przeczytałam, że wina i wstyd różnią się istotnie głównie ze względu na konsekwencje dla działania jednostki. A raczej dla tego, czy podejmuje ona działanie, czy też się z niego wycofuje.
Skutki winy i wstydu
Poczucie winy (w znaczeniu realnego „zawinienia” – wobec zasad, norm czy osób) może stać się siłą napędową do „zadośćuczynienia” – możemy przeprosić, coś zmienić, naprawić powstałą szkodę. Wstyd jest inny. Niesie w sobie taki ładunek deterioracji poczucia własnej wartości, że jego konsekwencją jest bierność, wycofanie, potrzeba ukrycia się czy „zniknięcia”. Wstyd – czy raczej zawstydzanie – może więc być używany do kontroli społecznej, szczególnie rozumianego wychowania czy podporządkowania sobie innych.
Pamiętam taką oto, trudną dla mnie w odbiorze sytuację: rodzice lecą z dzieckiem samolotem. Dziewczynka płacze, ponieważ podczas lądowania zatkały jej się uszy. Rodzice mówią: „Popatrz tylko, nikt nie płacze tylko ty, nie wstyd ci?”, „Wstydź się, wszyscy na ciebie patrzą i myślą, że taki mazgaj z ciebie”.
Wstyd należy do emocji tzw. negatywnych – w uproszonym podziale na pozytywne, czyli te, których pragniemy i które odczuwamy jako przyjemne, i negatywne, czyli te, których chcemy uniknąć i wiążą się z psychicznym i fizycznym dyskomfortem. Można więc powiedzieć, że będziemy starali się go unikać. Osoby dla nas ważne mogą łatwo zaimplementować w nas wstyd. Jednocześnie frustracja z tym związana może wywoływać agresję wobec nich.
W tym znaczeniu posługiwanie się przez autorytety zawstydzaniem jako metodą „uspokajania”, wygaszania niepożądanych zachowań i socjalizacji jest dyskusyjne. Prowadzi bowiem do uszkodzenia poczucia własnej wartości w taki sposób, że osoba traci odwagę działania. Nie chcemy przecież wychowywać ludzi biernych i niezdolnych do działania – w najlepszym przypadku. W gorszym – osoby stale zawstydzane przez swoich opiekunów tłumią agresję, a później przenoszą ją na inne osoby ze swojego otoczenia.
Co na etyka?
W kategoriach etycznych uniknięcie poczucia wstydu jest możliwe, gdy zachowana jest zgodność między wyznawanymi przez nas normami i zasadami społecznymi a naszym działaniem. Kiedy tak się nie dzieje, pojawia się w nas konflikt wewnętrzny.
Niektórzy filozofowie, na przykład Max Scheler, właśnie tak definiują wstyd: jako uczucie, którego źródłem jest przeżycie konfliktu, w którym zawarte są zdziwienie i zmieszanie, przeżycie sprzeczności między jakąś idealną powinnością a stanem faktycznym. Wstyd reguluje więc nasze zachowanie, stoi na straży norm społecznych, ale jako bloker, hamulec działań łamiących owe normy. Trudno byłoby jednak dopatrywać się w nim paliwa i motywacji do działania.
„Wstyd dotyczy tego, że jesteśmy jacy jesteśmy, że uświadamiamy sobie, myślowo lub uczuciowo, naszą niedoskonałość lub zawodność , jednym słowem to, że jesteśmy tacy, a nie inni. Patrzymy na siebie z obrzydzeniem i świadomość tego obrzydzenia zwie się wstydem. Każdy wstyd jest więc poniżeniem we własnych oczach, autodeprecjacją”,
pisze Jan Garewicz w swoim tekście „Wstyd i hańba”*. Autodeprecjacja odbiera motywację i odwagę działania. Ostatecznie więc nie jest motywatorem aktywności i zmiany.