Przejdź do treści

NNO. Po stronie odpowiedzialności.

Komentujemy świat. Chcemy go zmieniać na lepszy.

Poznaj nas
Czas niekonwencjonalnych wizjonerów Czas niekonwencjonalnych wizjonerów
Vuca

Czas niekonwencjonalnych wizjonerów


7 kwietnia, 2021

Świat po kryzysie finansowym zalała fala populizmu. Potrzebne są zmiany reguł gry, których dokonać mogą jedynie odważni i autonomiczni liderzy biznesowi i społeczni.

Niedawno studenci zapytali mnie, co nauki społeczne zrobiły w obliczu coraz bardziej oczywistego faktu, że oparta na uznanych kanonach i teoriach wiedza nie potrafi nam objaśnić rzeczywistości, a przyjmowane przez nią założenia są na dłuższą metę nie do utrzymania. Co do pierwszego – istotnie ekonomia głównego nurtu, a nawet nauka o finansach nie potrafiły przewidzieć kryzysu finansowego z 2008 r.; nikt z socjologów z kolei nie spodziewał się fali „populizmu” (celowo używam cudzysłowu, bo istota tego zjawiska nadal nam umyka), a Francis Fukuyama był zmuszony odwołać swoje tezy o końcu historii. Co do drugiego –  zdumienie budzi fakt, że w modelach ekonomicznych nie uwzględnia się jako kosztu zasobów naturalnych, niejako przyjmując – wbrew założeniom o skończoności wszelkich dóbr – że pozostają one niewyczerpane. Dziś już wiadomo, że przejmowanie przez rosnącą klasę średnią w bogacących się krajach, takich jak Chiny czy Indie, wzorów konsumpcji Zachodu wymagałoby zasobów kilku takich planet jak nasza. Szczerze mówiąc, mimo wyraźnie słabnącej zdolności objaśniania świata nauki społeczne głównego nurtu nie zrobiły wiele, żeby zrewidować swoje paradygmaty. Pojawiają się co prawda nowe idee, jak ruch „postautystycznej ekonomii” czy koncepcja socjologii publicznej – mają one jednak wciąż charakter marginalny. Tymczasem moi studenci twierdzą, że odrzucenie elit, a szczególnie ekspertów, wynika właśnie z tego, że przez lata rościły sobie one prawa do jedynie prawdziwej wiedzy o świecie i wciąż nie potrafią przyznać się do słabości – trudno, żeby ktoś im jeszcze wierzył.

Problem polega jednak nie tylko na rozczarowaniu i utracie zaufania do tych, którzy przez lata monopolizowali Mądrość. Otóż znaleźliśmy się w pułapce społecznej: uruchomiliśmy mechanizmy i procesy, które niełatwo unieważnić. Wzrost PKB – który wciąż jest „fetyszem” ekonomii, jest w większości – w około 70% – tworzony przez konsumpcję wewnętrzną.

 Z jednej zatem strony wiemy, że wzrost konsumpcji jest zabójczy dla planety (i dla nas samych), z drugiej jednak – kto odważy się zrezygnować ze wzrostu? Podobnie rzecz się ma z konkurencją rynkową: który producent zdecyduje się zrezygnować z udziału w wyścigu, wiedząc, że jego notowania spadną? 

Wiele nadziei wiąże się z ruchami świadomych obywateli i konsumentów – stanowią oni jednak wciąż margines, szczególnie na „wschodzących rynkach”, gdzie masy konsumentów z rosnącej klasy średniej wreszcie mogą zrealizować swoje potrzeby i pragnienia, przez lata kształtowane przez wzory płynące z Zachodu.

Wszystko wskazuje więc na to, że jedynie liderzy biznesowi i społeczni mogą zmienić reguły gry. Wymaga to jednak nadzwyczajnej odwagi i autonomii. Odwagi – bo pierwszy, który zdecyduje się odejść od obowiązujących reguł gry, ponosi ryzyko porażki. Autonomii – bo oznacza to odrzucenie konwencjonalnej mądrości i dominujących zasad biznesowych. Spojrzenie w przeszłość pokazuje, że orientacja na wartości nie tylko się zdarzała, ale wręcz przynosiła sukces przedsiębiorcom. W początkach ery przemysłowej pojawiali się utopijni przedsiębiorcy, którzy dążyli do wytworzenia wokół swojej fabryki społeczności i objęcia opieką robotników oraz ich rodzin. Lordowie Lever – których firma w połączeniu z holenderską dała początek korporacji Unilever – zbudowali w Port Sunlight prawdziwe miasteczko dla swoich pracowników: były w nim i szkoła, i poczta, i podstawowa opieka zdrowotna. W myśl tezy Maxa Webera, niemieckiego socjologa i ekonomisty, u podstaw ekspansji gospodarczej Europy leżała etyka protestancka, której kluczowymi wartościami były: uczciwość, szczerość, oszczędność, powściągliwość. Warto w tym kontekście wspomnieć o Klubach Rotarian. Mowa o organizacji założonej w 1905 r. w Chicago przez charyzmatycznego adwokata Paula P. Harrisa, która szybko osiągnęła skalę międzynarodową: do Klubu Rotarian należeli tacy ludzie, jak Thomas Mann w Niemczech czy Tomáš Masaryk w Czechach. Rotary było (i jest nadal) „stowarzyszeniem przedsiębiorców i ludzi różnych zawodów z całego świata, które świadczy pomoc humanitarną, promuje wysokie normy etyczne w każdym zawodzie i pomaga budować dobrą wolę i pokój na świecie”. Jego członkowie wyznają credo „Service Above Self” (na polski tłumaczone jako: „Służba na rzecz innych ponad własną korzyść”).

Oryginalność Klubów Rotarian – godnych miana przełomowej innowacji społecznej – polegała na lokalnym sieciowaniu ludzi różnych zawodów, w tym przedsiębiorców, po jednym z każdej branży, wybieranych jako liderów środowiskowych. Tak skonstruowany klub – tworzący, można by rzec, klasyczny kapitał pomostowy – spotykał się regularnie raz w tygodniu na lunch (kolację uznano za okazję rodzinną), żeby przedyskutować ważne dla społeczności sprawy (i potrzeby). Dzięki precyzyjnym, szczegółowym regułom, rytuałom i procedurom Kluby Rotarian stworzyły pierwszą światową „fabrykę uspołecznienia”, tonującą kapitalistyczną konkurencję, wzmacniającą lokalnych przedsiębiorców w konfrontacji z wielkimi korporacjami, inwestującą przede wszystkim w społeczności lokalne: wiele miast i miasteczek w USA zawdzięcza klubom budowę mostów, kanalizacji, publicznych toalet w biednych dzielnicach itp.

Wreszcie wciąż na nowo warto przypominać, że uznawany za ojca nowoczesnej ekonomii Adam Smith za swoje główne dzieło uznawał nie „O bogactwie narodów”, ale „Teorię uczuć moralnych” – w chwili śmierci pracował nad jej ósmym wydaniem. Dzieło zaczyna się od rozdziału „O sympatii”, w którym Smith wprost postuluje istnienie „jakichś pierwiastków w naturze ludzkiej”, „które powodują, iż interesuje się on [człowiek] losem innych ludzi, i sprawiają, że ich szczęście jest dla niego nieodzowne” (Smith 1989 s. 5). Owo współ-odczuwanie (ang. fellow – feeling) – wrażliwość na emocje, potrzeby, przeżycia i stany ducha innych – jest fundamentem życia społecznego. Właśnie dlatego, że nasze działania mają wpływ na dobrostan innych, „człowiek nauczył się uszanowania szczęścia swoich braci, drżenia na samą myśl, że choć bezwiednie mógłby uczynić im szkodę […]. Człowiek ludzki, który przypadkiem, bez najmniejszego nawet nagannego niedbalstwa, był przyczyną śmierci drugiego człowieka, uważa, że powinien odpokutować, choć nie czuje się winny […]. Smutek odczuwany przez niewinnego człowieka, którego przypadek doprowadził do popełnienia czynu, który, gdyby był dokonany świadomie i z zamysłem, słusznie wystawiłby go na naganę, stał się kanwą najwspanialszych i najbardziej interesujących scen zarówno w dramacie starożytnym, jak współczesnym. To właśnie fałszywe poczucie winy, jeśli wolno mi użyć takiego wyrażenia, stanowi o całym smutku Edypa i Jokasty w teatrze greckim, Monimii i Izabelli w angielskim. Wszyscy oni w najwyższym stopniu odpokutowują, choć nikt z nich nie jest w najmniejszym stopniu winny” (Smith 1989, s. 157-160).

Nie jest więc prawdą, że efektywność ekonomiczna wyklucza kierowanie się zasadami moralnymi i względami na dobro społeczne. Przeciwnie: to właśnie wartości i zasady moralne „ułatwiają negocjacje, obniżają koszty transakcji, skracają proces inwestycyjny (zmniejszając prawdopodobieństwo zaskarżania kolejnych decyzji władz administracyjnych), zmniejszają korupcję, zwiększają rzetelność kontrahentów, sprzyjają długoterminowym inwestycjom i dyfuzji wiedzy, zapobiegają nadużywaniu dobra wspólnego i zwiększają solidarność międzygrupową, a także poprzez rozwój trzeciego sektora sprzyjają społecznej kontroli działania władz” (Czapiński 2008, s. 7-8).

Literatura cytowana w artykule:
Czapiński J. (2008). Kapitał ludzki i kapitał społeczny a dobrobyt materialny. Polski paradoks. W: Zarządzanie Publiczne nr 2(4)
Smith A. (1989). Teoria uczuć moralnych. PWN: Warszawa

Artykuł pochodzi z 6 numeru gazety Nienieodpowiedzialni.

Udostępnij: