Wyobraźmy sobie sytuację, w której do stolika kawiarni, który zajmują prof. Agata Bielik-Robson i prof. Tadeusz Bartoś można się swobodnie dosiąść. Uwaga! To dwie tęgie filozoficzne głowy – testy na konformizm dają wynik negatywny. Jest z nimi także ten kłopot, że nie przystają ani do stolika na lewo, ani do stolika na prawo. (Załóżmy, że dzieje się to w czasie, w którym jedynym literackim śladem epidemii jest „Dżuma” Camusa).
Rozmawiają o polskim katolicyzmie na tle jego odmian europejskich i światowych. O tym jak pomyliliśmy kościół katolicki made in Poland i papieżowanie JP2 z wolnością. O innych religiach, które wolności proponują cokolwiek więcej. O stanie wojennym, „Solidarności”, „Jaruzelu” i Glempie, wojnach, poszukiwaniu wyzwolenia, dialogu i nowoczesności. Jednym słowem – nasze rodzime malowane wrota, które z mozołem musimy uchylać, a one ani drgną… . A my potrzebujemy choć trochę świeżego powietrza.
A B-R: „Myślę że Polacy są wyjątkowo straumatyzowani jako naród. Zachodnia Europa miała więcej szans i możliwości na terapię. Oni są więc traumatykami sterapeutyzowanymi podczas, gdy my nie. Jesteśmy – nie bójmy się tego powiedzieć – wariatami na swobodzie. Czysta nieprzepracowana trauma – bo w Polsce przecież wszystko, co się dzieje w przestrzeni publicznej, zmierza raczej do tego, aby traumy intensyfikować niż je przepracować i uśmierzać”. Ciekawie? Ten kawiarniany stolik można okupować przez kilka kolejnych popołudni, bez utyskiwania na nudę, (na książka składa się 6 rozmów).
Można w ten sposób przysłużyć się dwóm profesorskim głowom organizując małe przyjęcie z okazji 8. rocznicy wydania „Kłopotów z chrześcijaństwem”. Przy okazji złapać się na myśli, że z Agatą Bielik-Robson i jej adwersarzem jest kolejny kłopot – ich książki w dużej mierze pozostają ze wszech miar aktualne. Wystarczy wyjść z kawiarni na ulicę – w oknach czerwienieją błyskawice, a tęczowe flagi domagają się uwagi. Zaś asfaltem krążą posępne furgonetki z drastycznymi zdjęciami ludzkich płodów. ABR:
„Zawsze się włączy ta katolicka teodycea, która mówi, że wszystko za nas spełni Opatrzność”. Aż się prosi o up-date podejścia do religii – a co by było, gdyby episkopat zamiast listów pisał emaile do wiernych? Albo smsy? TB: „Chrześcijaństwo w miarę rozwoju odchodzi od orto-praxis (właściwego działania) i zaczyna przeważać orto-doksja (właściwa nauka). Zaczyna się liczyć credo, wyznanie wiary, a więc to, jak się prawidłowo wyznaje. To jest proces, który ma przesilenie w sprawach doktrynalnych na soborach w IV wieku, kiedy pojawia się idea słusznego myślenia – ortodoksji. Mamy zatem do czynienia z osłabieniem orto-praksji, więc praktykowania przykazania miłości bliźniego, jako głównego kryterium bycia chrześcijaninem i dlatego nam się to nie udało”.
Chrześcijaństwu nie udało się z też jednym z najpiękniejszych scenariuszy ludzkości, czyli historią J.Ch. z Judei – co tak przejmująco i dogłębnie tłumaczą autorzy książki, a w Polsce nie udało się z „Solidarnością”, bo kościół w latach 80-tych XX w. rozbroił „Solidarność” zastępując ją klęskowym motywem biernej ofiary.
ABR: „Polacy przez chwilę i nie tak całkiem dawno uczestniczyli w nowoczesności – za sprawą Solidarności. Był to rzeczywiście głęboko nowoczesny ruch zbiorowy, mający cel, dający poczucie upodmiotowienia i godności, ruch tnący zastałe zależności feudalne, przecinający różnice klasowe, etniczne. Właśnie tak wyobrażam sobie prawdziwie nowoczesne projekty”.
Trudno się od tej rozmowy oderwać, bo „Kłopot…” to ujmujące surowością, wręcz anty-literackością teksty-klucze. Tak samo do tego, co znajduje się za malowanymi wrotami, jak i do kanonicznych dziel filozofii, socjologii, religii, psychologii; można nawet stwierdzić, że to inteligencki bryk. Stąd blisko o tego, aby ułożyć w głowie nasz wielki kłopot z chrześcijaństwem, ale też zrozumieć jakie blizny na Zachodzie zostawiła dominująca w Europie religia, np. zastępując grzech pierworodny eko-bojaźnią.
W polskim katolicyzmie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że gdy kończy się „odprawianie”, pozostaje… właściwie – co? Wypucowane samochody? Biesiada i dobrodziej z kieliszkiem? Naftalinowa nuta ciągnąca się do wiejskiej zagrody? Jutro – praca? Zamiast tego, poszukajmy wraz z autorami „Kłopotów…” odpowiedzi na pytania – czy rzeczywiście katolicyzm jest u nas niezastąpiony? Czy naprawdę jest jedynym nośnikiem wartości? Czy bez niego nie jesteśmy w stanie żyć moralnie?
ABR: „Pokój równa się dobrobyt. Jak można mówić o dobrobycie w sytuacji permanentnej wojny? Chyba, że to jest wojna na zasadzie karnawału. Silne cywilizacje zachodnie mogą pozwolić sobie na to, żeby na ich marginesie toczył się „kulturkampfowy karnawał”. Żeby skrajna prawica toczyła boje ze skrajną lewicą, antyklerykałowie z fundamentalistami, a wszyscy się temu przyglądają i mają niezłą zabawę. My jednak nie możemy sobie na to pozwolić, bo tego typu walki dzieją się w samym sercu naszego społeczeństwa. To jest zbyt realne. Jeszcze nie mamy na tyle silnej cywilizacji, która mogłaby marginalizować czy karnawaliować tego rodzaju konflikty. Musimy wrócić do idei katolickości jako pokoju, wyjąć katolicyzm z katakumb bojowości, gdzie katolicy zachowują się jak sekciarze gotowi walczyć do ostatniej kropli krwi ze swymi ideowymi wrogami i wrócić do katolickości uspokojonej, która jak choćby w złotym wieku średniowiecza była realnym nośnikiem cywilizacji”.
„Kłopot z chrześcijaństwem. Wieczne gnicie, apokaliptyczny ogień, praca.”
Agata Bielik –Robson, Tadeusz Bartoś.
Wydawnictwo Czarna Owca, 2013 rok.