Przejdź do treści

NNO. Po stronie odpowiedzialności.

Komentujemy świat. Chcemy go zmieniać na lepszy.

Poznaj nas
Rok, którego nie było Rok, którego nie było Materiały prasowe Netflix
Oglądam

Rok, którego nie było


25 stycznia, 2022

„Giń 2021!” („Death to 2021”) dostępny na Netflixie tak samo rozczarowuje, jak i wciąga. To zasługa obsady i sprawdzonego rok wcześniej konceptu, czyli nie po raz pierwszy twórcy sztuki (w tym przypadku filmowej) starają się opisać świat korzystając z paradoksów. Sam gatunek mockumentary (z ang. kpina + dokument) prezentuje sedno takiego podejścia, bo przecież nic nie jest oczywiste i jednoznaczne w naszym skomplikowanym świecie.

Film jest kontynuacją tytułu „Death to 2020”. Możemy oglądać w nim wypowiedzi  fikcyjnych postaci omawiających głównie amerykańskie wiadomości z 2021 roku, w tym pandemię COVID-19, dezinformację o szczepionkach, big tech i media społecznościowe. Na ekranie widzimy Hugh Granta jako Tennysona Fossa, prawicowego historyka, postać utkaną z treści ksenofobicznych, faszyzujących, w połączeniu z kabotynizmem. Prawdziwie trwożąca umysł mieszkanka. Rysu blendowania nie brakuje też w portrecie influencerskiej części społeczeństwa. Joe Keery jako Duke Goolies – influencer – sam załatwia dla siebie szczepionkę, bo nie posunie się do przyjęcia zastrzyku od znanej marki big farma. Dlaczego? To on sam wybiera brandy, które go określają i dlatego sięga po kraftową(!) – wyprodukowaną domowym sposobem – szczepionkę na COVID-19. Witajcie w świecie millenialsów, równie pełnym sprzeczności, co wygodnym – mr Duke przemierza świat prywatnym jestem, żeby dołączać do akcji ekologicznych.

Hugh Grant jako Tennysona Fossa. Materiały prasowe Netlifx

Richard Branson, pierwszy zbędny człowiek w kosmosie

Film jest mozaiką, teledyskową reżyserią sarkazmu, ironii i grozy. Szkoda, że w wersji 2021 zabrakło Samuela L. Jacksona – narratora. Są za to inni, charakterystyczni. Chociażby William Jackson Harper jako Zero Fournine, prezes firmy zajmującej się mediami społecznościowymi. Z makabryczną szczerością mówi – „Martwi użytkownicy mnie nie interesują, bo spada kurs akcji”. I całkiem serio rysuje wizję kriogenicznej ucieczki w długowieczność, ale tylko dla siebie. Zanim zdążymy ochłonąć po jednej dawce szczerości, nasza uwaga przenosi się ku ukołysanej drinkiem, dziennikarce Penn Parker (granej przez Stockhard Channing). Oparta o bar we wspomnieniu lotu Space X komentuje  – „Richard Branson, pierwszy zbędny człowiek w kosmosie”.

Warstwę pracującą, common people. reprezentują dwie młode kobiety. Cristin Milioti (Kathy Flowers), jest trumpistką wierzącą w teorie spiskowe. Lubi też manifestować poglądy, a nawet więcej – działa. Nie przeszkadza jej opaska na nodze-dozór sądowy, gdy próbuje wsadzić w powietrze fabrykę maseczek. Jej odpowiednikiem za oceanem jest Gemma Nerrick, którą gra Diane Morgan. Brytyjka urzeka infantylizmem, nadając wielkie znaczenie osobistym zmyśleniom. Gdy mówi – „Dziś w nocy zaktualizuje mi się mój system operacyjny, jest na co czekać” – wiemy, że horyzont doznań tej postaci wyznacza kanapa plus smart-obroża i tak pozostanie przez kolejny rok.

Czwarta władza

Wreszcie na ekranie wyróżnia się skrajnie prawicowa prezenterka wiadomości, zajmująca się głównie teoriami spiskowymi, grana przez Tracey Ullman. Posunę się do stwierdzenia, że to właśnie ta postać jest kluczem do zrozumienia całości. Owszem, z filmu wynika, że tak jak weszliśmy w Nowy Rok 2021, wchodzimy i w 2022. Społeczeństwa na całym świecie są podzielone, niezadowolone, szukające między sobą zwady. I końca tego stanu nie widać, jakby cały miony rok zniknął bezpowrotnie, bez trwałego śladu. Jakby go po prostu nie było. Jednak bardziej zastanawiające wydaje się to, że wszystkie postacie w tym filmie są tak bardzo uwikłane w popkulturę, systemowo, że wręcz uwiezione w maszynie elektronicznych mass-mediów. One tylko w nieskończoność reprodukują silne wrażenia. Ich sens, znaczenie pozostają sprawą wtórną. Dlatego wszyscy w „Giń 2021!” zaprzeczają sobie, a właśnie postać grana przez Tracey Ullman ukazuje to najdobitniej.

Tracey Ullman jako prezenterka. Materiały prasowe Netlifx.

Wprawdzie „Death to 2021” jest pozbawiony oryginalności i niuansów, jakie jeszcze strzelały w stronę widowni w poprzednim filmie „pamiętnikarsko-kalendarzowym”, mimo wszystko jego twórcom Charlie Brookerowi i Annabel Jones (tak, to ci sami o „Black Mirrror”) należy się 1,5 godziny naszego czasu. Dla zabawy, ku przestrodze i ku zrozumieniu – o co tu kaman?

Udostępnij: