Człowiek, który zazdrości, jest powszechnie uważany za małego i płytkiego. Tak ciężko mówić o zazdrości, a jednak trzeba przyznać, że to uczucie obecne w życiu każdego i każdej z nas. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to albo je wypiera, albo próbuje oszukać samego siebie. Zazdrość może mieć dwojakie i diametralnie różne oblicza: konstruktywne i destrukcyjne.
Pozytywny, konstruktywny wymiar zazdrości niesie ze sobą komplement – „fajnie/dobrze/ciekawie to robisz” – oraz motywację samego siebie do doskonalenia w danym obszarze. Podziwiamy kogoś, inspirujemy się nim i trzymamy kciuki za powodzenie tej osoby. W świecie biznesu ten z gruntu optymistyczny styl można na przykład zaobserwować u założycieli start-upów, którzy wyrażają gotowość do inspirowania się innymi, pozwalają sobie na popełnianie błędów przy realizowaniu swoich celów i marzeń.
Dla nich błąd to nie koniec świata, ale nauka na przyszłość. W taki sam sposób zazdrość jest obecna w przedsiębiorczości społecznej i przejawia się w myśleniu, że „jak nie drzwiami – to oknem”, uczeniu się rozwiązań na cudzych błędach (i swoich też), szukaniu rozwiązań u innych, zastanawianiu się, jak zrealizować cele własnej organizacji każdą możliwą drogą (również tą, którą poszli inni). Ta zazdrość motywuje przedsiębiorców społecznych do szukania nowych rynków zbytu i innych modeli zarządzania czy nowych usług.
Na drugim biegunie jest destrukcyjna moc zazdrości wyrażająca się w kopaniu dołków pod innymi oraz życzenia im tego, co najgorsze. Neoliberalizm i korporacyjne podejście do życia zakłada indywidualizm i brak gotowości do dzielenia się z innymi i wspierania ich. W takim środowisku pojawia się zazdrość o osiągnięcia przesiąknięta negatywnymi uczuciami względem drugiej osoby. Nie ma tu refleksji na temat tego, czym można się zainspirować, co doskonalić w swoim sposobie działania.
Ciemne uliczki zawistnych emocji
To duże uproszczenie. Rozróżnienie na dwie różne perspektywy pomaga mi pokazać, jak zazdrość może prowadzić do pozytywnych lub negatywnych skutków. Związany z nią stres napędza człowieka do większej mobilizacji w pracy, zwiększenia produktywności. Wtedy mówimy, że wynika z tego uczucia jakaś korzyść. Negatywny kierunek zazdrości prowadzi w ciemne uliczki pełne zawistnych emocji, nieeleganckich zachowań i nieuczciwej konkurencji.
W polskim dyskursie o zazdrości nie mówi się na głos. Ludzie się wstydzą tego uczucia. A warto, zamiast zazdrościć innym np. wyrabiania spółdzielczego piwa, umówić się na spotkanie z założycielami takiego browaru i zaczerpnąć inspirację z działań, które mają pozytywny efekt społeczny i przynoszą zyski.
Robić swoje
Wyobraźmy sobie świat bez tej ciemnej strony zazdrości. Ludzie inspirowaliby się cudzymi dokonaniami i działali pomimo oporów, wstydu, braku kreatywności i zasobów finansowych. Światozmieniacze z mniejszych miejscowości, którzy mają pomysł, zasoby i sieć wsparcia, nie oglądaliby się na przedsiębiorców z większych miast i metropolii. Nawiązaliby kontakt z ciekawymi osobami ze świata biznesu, sztuki i sportu, pytając, jak im się udało dokonać tak fajnych rzeczy, dopytując o dylematy, z którymi sami się stykają każdego dnia. Kreatywność u ludzi z małych miasteczek i wsi wcale nie jest mniejsza niż u mieszkańców dużych miast. Co więcej, borykają się oni z większymi wyzwaniami, do pokonania mają znacznie więcej barier.
Najlepszym przykładem tego, jak nie oglądać się na innych i robić swoje, jest Cieszyn, gdzie są tak kapitalne przedsiębiorstwa społeczne jak Fundacja Być Razem, Studio Projektowe Dinksy, Stowarzyszenie Serfenta, które stanowią swoiste perły kreatywności. W Toruniu spotykałam wiele ciekawych miejsc – wegański klub PERS, Fundację Stabilo i wiele innych, którzy poszli własną drogą społecznego biznesu. Rezygnacja z zazdrości pozwala na pozbycie się kompleksów i uwolnienie kreatywności, która jest pierwszym krokiem ku nowym możliwościom. Rezygnacja z zazdrości uwalnia do działania.