Przejdź do treści

NNO. Po stronie odpowiedzialności.

Komentujemy świat. Chcemy go zmieniać na lepszy.

Poznaj nas
Wszystko zaczyna się od marzeń Wszystko zaczyna się od marzeń Marcin Janusz, Kałuże marzeń, 2021, olej, żywica, płyta MDF, wymiary zmienne, dzięki uprzejmości artysty i LETO, Warszawa, fot. Bartosz Górka
Magazyn

Wszystko zaczyna się od marzeń


16 sierpnia, 2022

Wszystko zaczyna się od marzeń. Tych drobnych, pełnych słodkiej niewinności. O odkrywaniu nowych światów, które czają się za pobliskim płotem. Marzeń o niebywałych zwierzętach z odległych kontynentów. O tym, kim zostanę, gdy dorosnę. Przesiąkamy fantazjami, których pełne są bajki, marzeniami o szczęśliwych zakończeniach. Pielęgnujemy utopijne wizje, w których ludzie zawsze sobie pomagają. Gdzie dobro zwycięża zło, światło rozprasza najgęstszy nawet mrok, a po każdej burzy i tak wyjdzie tęcza.

W takich marzeniach zanurzone są też prace mieszkającego i tworzącego w Krakowie Marcina Janusza. Słodkie kolory, landrynkowe postaci i baśniowo mieniące się pejzaże to charakterystyczne cechy jego obrazów.

Te bajeczne światy wychodzą z ramy płótna, jakby wyciekały, wybrzuszały się w naszą przestrzeń. Na płaskiej powierzchni artysta nakłada bowiem reliefowe formy, inkrustując swoje płótna żywicą, ziemią czy cukrem. Z błogą przyjemnością biega się po nich wzrokiem, gibko skacze między pagórkami i meandrami rzek, przemierza łąki i leśne ostępy. Aż do momentu, kiedy zaczyna robić się nieco duszno. Słodycz przeobraża się w mdlący gorzkawy posmak, a o świcie ze wzniesień spływa melancholijna mgła. Niepokojący nastrój wyłania się zza cukierkowej, naiwnej scenerii. Każda z tych prac opowiada bowiem o marzeniu, które tak łatwo zszargać, gdy tylko zetknie się z rzeczywistością.

Marzenie pierwsze (o wspólnocie) – „Wieża z ludzi”.

Grupa postaci wspina się na siebie, tworząc kolejne kondygnacje strzelistej budowli. To wywodzące się z katalońskiej tradycji castell, wielokondygnacyjne wieże, które ludzie budują z własnych ciał. Karkołomne konstrukcje, które mogą powstać tylko dzięki współpracy i zaufaniu. Wcielona w fizyczną formę idea wspólnoty, w której jednostka oddaje się na rzecz ogółu.

Kolorowe ludziki pozbawione są płci, wieku czy rasy. Z jednej strony identyczne, ale każdy pokryty odmiennym gradientem. Tworzą wywrócony na opak topos Wieży Babel, w której budulcem zamiast dumy i pychy stają się pokora i akceptacja. Jest to jednak kruche spoiwo, o które należy nieustannie dbać – wystarczy jedno ogniwo, któremu przestanie zależeć, i wszystko legnie w gruzach.

Marcin Janusz, „Wieża z ludzi”, 2021, olej, żywica, płótno 190 x 150 cm, dzięki uprzejmości artysty i
LETO, Warszawa. Fot. Bartosz Górka


Marzenie drugie (o nadziei) – „Po burzy i tak wyjdzie tęcza”.

Niebiańska sielanka skąpana w pastelowych błękitach i różach rozgrywa się w górnej części płótna. Na tym piankowym obłoku przeplatają się radośnie tańczące sylwetki, para w uścisku sunie na wietrze. Dolna krawędź zanurzona jest natomiast w błotnistych brązach z tłumem splątanych i ścierających się w walce postaci. A pomiędzy rozpogadzający się po burzy pejzaż, pokryty kroplami obłoków i błota z żywicy. W mydlanych bańkach wznoszą się pary połączone w czułych gestach pojednania, a z niebiańskiego obłoku sięga ku nim klęcząca postać. Jakby chciała ich dosięgnąć, zanim delikatny bąbelek przymierza się rozpryśnie. Zanim ulotne kolory tęczy i pokoju wyblakną znowu na pochmurnym niebie.

Marcin Janusz, Po burzy i tak wyjdzie tęcza, 2021, olej, żywica, płótno, 190 x 160 cm, dzięki uprzejmości artysty i LETO, Warszawa, fot. Bartosz Górka

Marzenie trzecie (o utopii) – „Jaskinia”.

W oddali, u wylotu pokrytej ziemią jaskini majaczy i skrzy się bajkowy pejzaż. Słońce zachodzi za wzgórzami, meandrami sunie rzeka – wymarzona, nierealna kraina szczęśliwości. A w ziemistej jamie kłębi się tłum pastelowych ludzików. W swojej kolorowej anonimowości przeżywają całą gamę rozterek. Postać u szcztu już prawie sięga do idealnego świata, wspierana przez silne ramiona towarzyszących osób. Ktoś peroruje oświecony natchnioną wizją przyszłości, kolejne postaci wspinają się po sobie ku świetlistej Arkadii. Ale ktoś ściąga ich w dół, szarpie, żeby zostali. U samych podstaw tej piramidy pragnień zaległa rezygnacja i rozpacz. Ktoś odwraca głowę, ktoś inny upadł i tarza się w błocie. Siedząca w rogu postać wyciąga rękę, jakby po pomoc. Lecz cała reszta jest wpatrzona w rozpościerającą się przed nimi świetlistą idyllę.

Marcin Janusz, Jaskinia, 2021, olej, żywica, ziemia, płótno, 190 x 150 cm, dzięki uprzejmości artysty i LETO, Warszawa, fot. Bartosz Górka

Marzenie czwarte (o trosce) – „Słodkie drzewo”.

Leśny krajobraz, a w nim centralnie ustawiona silna postać, zamrożona w zamaszystym geście. W dłoniach ściska białe drzewo, wygięte, jakby dopiero co wyrwane z ziemi – opadające i ociekające z sił. To niebywała zależność, kiedy tylko pojawia się ktoś lub coś słabszego, momentalnie kształtuje się dynamika dominacji. A silniejszy bierze wszystko, nie zważając na skutki. Białe drzewo jest rzeczywiście słodkie, bo pokryte cukrem. Słodkie, miłe drzewo, tak łatwo możesz się rozpuścić. A po twej świetności pozostanie tylko mdłe wspomnienie. Ckliwy sen o sile, która zamiast w przemocy objawia się w trosce i opiece.

Marcin Janusz, Słodkie drzewo, 2021, olej, żywica, cukier, płótno, 190 x 150 cm, dzięki uprzejmości artysty i LETO, Warszawa, fot. Bartosz Górka

Marzenie piąte (o przyszłości) – „Brzask”.

O świcie nowego dnia z pagórków spływa mgła. W błotnistej brei odcisnęły się ślady drobnych stóp, a obok, w kałuży o ludzkim kształcie odbija się poranny krajobraz. Piękna i pełna spokoju sceneria jest równocześnie apokaliptyczna. Aż wibruje w niej dźwięcząca cisza, a pusta wyludniona przestrzeń wybiega daleko poza ramy płótna. Jak gdyby ceną za harmonię i pokój była nasza nieobecność. Albo jeszcze inaczej: może, by zapewnić przyszłość, powinniśmy z niej zrezygnować. W spadku pozostawiając jedynie odciśnięty jak pieczęć ślad.

Marcin Janusz, Brzask, 2021, olej, ziemia, płótno, 90 x 80 cm, dzięki uprzejmości artysty i LETO, Warszawa, fot. Bartosz Górka


Marzenie szóste (o marzeniach) – „Kałuże marzeń”.

Na ziemi, zatopione i zamrożone w połyskującej żywicy, usypane szklanym piachem, zastygły kałuże pełne kolorowych marzeń. W końcu wszyscy jakieś mamy, od tych małych po te dużo większe. Od intymnych po te, które są nam wspólne. Spływają z nas, tworząc fantazyjne oczka wodne, które w kontakcie ze światem tak łatwo zanieczyścić. Ktoś nieuważnie zdepcze je butem, ktoś naniesie na nie piachu i kurzu. Pytanie tylko, co zrobić z marzeniami, które się zabrudziły i zmieszały z błotem.

Marcin Janusz, Kałuże marzeń, 2021, olej, żywica, płyta MDF, wymiary zmienne, dzięki uprzejmości artysty i LETO, Warszawa, fot. Bartosz Górka

Twórczość Marcina Janusza ma coś z baśniowej paraboli, podanej w powidokach z historii sztuki. Rezonują one w anonimowych i kolorowych sylwetkach: zamachujący się na Hydrę Herkules, tańczące trzy Gracje, pędzące sylwetki Zefira i Aury czy klęcząca postać z „Sądu Ostatecznego” Michała Anioła. Ci uwspółcześnieni herosi, te figlarne bóstwa borykają się z istotą społeczeństwa, człowieka i jego coraz bardziej skomplikowanej symbiozy z naturą, która nieśmiało chowając się na drugim planie, jest jedną z głównych heroin jego płócien.

Kup magazyn w wersji papierowej!

Udostępnij:

Dołącz do naszej społeczności

Zarejestruj się bezpłatnie, otrzymasz dostęp do wykładów, najnowszych artykułów, wywiadów i podcastów.

Dowiedz się więcej