Przejdź do treści

NNO. Po stronie odpowiedzialności.

Komentujemy świat. Chcemy go zmieniać na lepszy.

Poznaj nas
Nie mylić brzegu grajdołka z linią horyzontu Nie mylić brzegu grajdołka z linią horyzontu
Eco-Społeczeństwo

Nie mylić brzegu grajdołka z linią horyzontu


24 marca, 2021

Z Marcinem Popkiewiczem rozmawia Artur Włodarski

ARTUR WŁODARSKI: Paliwa kopalne są naszym dobrodziejstwem i przekleństwem: pozwoliły nam rozwinąć cywilizację, ale teraz przyczyniają się do jej zguby. Byłoby lepiej, gdyby skończyły się 10-20 lat temu. Wtedy musielibyśmy wcześniej zastanowić się „co w zamian”. I przestawić zwrotnicę w stronę odnawialnych źródeł energii. A tak – nie mieliśmy powodu. I wciąż zmierzamy ku zagładzie. Jakie są scenariusze? 

MARCIN POPKIEWICZ: Dwa: czerwony i niebieski. Pierwszy, czerwony – nie przestawiamy zwrotnicy. Jedziemy dalej tym samym torem, spalając wszystkie paliwa kopalne. 

A jakie będą konsekwencje?

– Konsekwencje? Wzrost temperatury o 4-5 stopni do 2100 r., a następnie jeszcze ze 2-3 razy tyle. To zresztą już następuje. Dziś w Warszawie średnia roczna temperatura jest taka jaka była w Budapeszcie w XIX w. Inaczej mówiąc, Mazowsze ma klimat Niziny Węgierskiej z XIX w. A leżący kilkaset kilometrów od koła podbiegunowego Petersburg ma już średnie roczne temperatury takie jak XIX-wieczna Warszawa. Zeszły rok był najcieplejszym rokiem w polskiej historii pomiarów, globalnie każdy z ostatnich 5 lat należy do 5 najcieplejszych, a ostatnia dekada była prawdopodobnie najcieplejsza w całym holocenie, czyli w ciągu ostatnich 12 tys. lat – co oznacza, że była najcieplejszą od poprzedniego interglacjału ponad 120 tys. lat temu, który był o ułamek stopnia cieplejszy od holocenu. Jeszcze dwie kolejne dekady i przebijemy maksima z ostatniego miliona lat. Skala zmian jest taka, że zamiast holocenu coraz częściej stosuje się termin antropocen, wskazujący na ich sprawcę. Od kilkudziesięciu lat nic tak mocno nie oddziałuje na Ziemię i klimat jak człowiek. Wiele zmian jest praktycznie nieodwracalnych lub wzajemnie się pogłębiających. Np. skutkiem kurczenia się pokrywy lodowej jest absorbowanie promieniowania cieplnego zamiast jego odbijania. Cieplejsze oceany to mniejsza zdolność do rozpuszczania CO2 (ciepła cola jest słabiej gazowana niż zimna) oraz uwolnienie metanu z pokładów hydratów. Metan z morskiego dna trafi do atmosfery, a ma 23 razy większy „potencjał cieplarniany” (GWP) na tonę niż CO2. Już teraz kolumny jego pęcherzyków unoszą się z dna Oceanu Arktycznego. Dojdą do tego emisje CO2 z pożarów lasów, przyspieszającego rozkładu materii organicznej w glebach i wiele innych sprzężeń zwrotnych, dalej nakręcających zmianę klimatu. Jak przekroczymy próg 1,5-2 st., może 3, to dalszy wzrost temperatury do 4-5 st. zrobi się sam. Po takim ociepleniu, jak sugerują nowe badania, mogą poznikać morskie stratocumulusy i temperatura pójdzie w górę o kolejnych 8 st. Dla porównania – klimat epoki lodowej był globalnie chłodniejszy od holocenu o jakieś 4 st. Nasza zmiana klimatu byłaby 2-3-krotnie większa i dużo szybsza. To byłaby inna planeta.

A drugi scenariusz? Ten niebieski?

– Szybko ścinamy emisję do zera, a nawet poniżej. Odstawiamy na bok paliwa kopalne, rozwijamy bezemisyjne. I na przemysłową skalę wyciągamy CO2 z atmosfery. Jak? Tego niestety nie wiemy, bo obecnie skutecznych wielkoskalowych technologii wychwytu CO2 nie ma… Fundamentem jest zaprzestanie spalania paliw kopalnych i szybkie ograniczanie emisji z innych źródeł. Jeśli się uda, temperatura nie powinna wzrosnąć o więcej niż 2 st. C. 

Nieraz słyszałem: „efekt cieplarniany? Bardzo proszę! Wreszcie Bałtyk stanie się ciepłym morzem. I zamiast latać do Egiptu będziemy mogli odpoczywać w Polsce pod palmami”. Już się je sadzi na plaży w Świnoujściu…

– Takie gadki to przejaw totalnej ignorancji. Ktoś oczami wyobraźni widzi tylko fragment całości. A ta nie będzie taka różowa. Gdy robi się cieplej, morze się odtlenia. Do tego nawozy spływające z rzek. I mamy to, co w zeszłym roku: sinice i zakaz kąpieli. Nie mówiąc o tym, że pod tymi palmami raczej nie będziemy siedzieli sami, tylko z uchodźcami. 

Klimatycznymi?

– Wiele osób myli brzeg grajdołka, w którym siedzą, z linią horyzontu. Jak u nas będzie jak w tropikach, to pomyśl – jak wtedy będzie w tropikach?

Spójrzmy na mapę. Afryka, Bliski Wschód. Czerwony scenariusz uczyni je fizycznie niezdatnymi do życia. Tak samo jak w świecie epoki lodowej terytorium obecnej Polski byłoby miejscem niezdatnym do zamieszkania, tak samo w świecie cieplejszym o jakieś 10 st. do zamieszkania przez ludzi nie będą nadawać się tropiki. Zapanuje tam głód, chaos, przemoc, nastąpi załamanie rolnictwa i upadek instytucji publicznych. Dziś w Afryce jest 1,5 mld osób, w połowie stulecia będzie o miliard więcej, a do końca stulecia prognozy mówią o 4-5 mld. Co zrobią? To, co nasi przodkowie 70 tys. lat temu – będą migrować. Powędrują na północ. Do Europy. Która już ma problemy z uchodźcami. Choć jest ich tu ledwie 2-3 mln. A jak przyjdzie ich miliard? Więcej, niż jest ludzi w Europie? I co, zaczniemy strzelać? Oni i bez tego będą wkurzeni. Powiedzą, że to nasza wina, bo to my zmieniliśmy klimat. Nasze kopalnie, nasz przemysł, nasz styl życia. Nasza obsesja wzrostu i konsumpcji. Po dwa samochody w rodzinie i latanie samolotami na wakacje. A za to wszystko, za tę naszą wygodę, muszą płacić oni. Życiem i zdrowiem. – Musicie nam pomóc – powiedzą. – Podzielić się miejscem i tym, co macie.

I co? Wpuściłbyś wszystkich? A może nikogo? A jak zatrzymać kolumny milionów zdeterminowanych ludzi? Można próbować, obstawić wybrzeża artylerią, czołgami, robotami-zabójcami. Tyle, że wtedy utracimy to, co czyni nas ludźmi. W tych tłumach będą kobiety i dzieci. By bronić życia kosztem innych, będziemy musieli wykształcić w sobie mentalność esesmana. Inaczej nie uniesiemy tego psychicznie. A jak zabijemy pierwsze 100 mln, a reszta nas zaleje, to co w rewanżu zrobi naszym dzieciom? Nawet nie chcesz o tym myśleć – to byłaby potworna dystopia.

Źle to wszystko brzmi. I wywołuje dziwne reakcje. Albo negację, wyparcie, obwinianie oceanów, wulkanów itp. Albo – postawę, którą nazywam bal na Titanicu: że już jest za późno, już nie ma ratunku, a skoro tak, to trudno, bawmy się do końca! 

– Obie te postawy mają wspólną cechę: usprawiedliwiają bierność. W obu przypadkach nic nie muszę robić. W pierwszym, bo nie ma powodu. W drugim, bo nie ma sensu. Bycie pośrodku jest niekomfortowe, bo rodzi imperatyw działania: muszę coś z tym zrobić, coś zmienić lub z czegoś zrezygnować. By mieć czyste sumienie i ratować świat naszych dzieci.

Łatwiej przyjąć skrajną pozycję i żyć jak dotąd. Zająć się swoimi sprawami, dziećmi, pracą, serialami, a o tych przykrych nie myśleć. 

Ciekawe wyniki dały badania postaw osób zamieszkujących tereny w dół biegu rzeki od wielkiej tamy. Którzy bali się najbardziej tego, że tama nie wytrzyma i pęknie? Nie ci, którzy byli najbliżej, tylko ci, którzy mieli daleko. Bo ci pierwsi wiedzieli, że w razie czego i tak nie mają szans. Więc wyparli taki scenariusz. A ci drudzy mieli szanse na ewakuację do wyżej położonych miejsc. Ale to, zamiast ich uspokajać – niepokoiło. Bo warunkiem powodzenia było działanie. Dla wielu osób najwygodniejsze jest zanegowanie problemu lub mówienie, że nas przerasta. 

Morał? 

– Liczę na nasz gatunkowy instynkt samozachowawczy. Rosnące przekonanie, że aby nie popełnić globalnego samobójstwa, musimy współdziałać. Że na jednej szali mamy ograniczanie się w produkcji i konsumpcji, zmianę metod i priorytetów, a na drugiej – koniec świata. Po prostu. Bo z prawami fizyki się nie negocjuje. 

Musimy więc działać, i to zdecydowanie. Cel jest jasny, z grubsza definiuje go Porozumienie Paryskie: ograniczenie globalnego ocieplenia do co najwyżej 2°C. Jak? M.in. przez ograniczenie emisji CO2 metodami uznanymi za optymalne przez każde ze 195 państw.

Będzie trudno, i to bardzo. Odejście od paliw kopalnych to cios w splot słoneczny koncernów naftowych, górniczych, energetycznych, branży paliwowej, transportowej itp. Nie poddadzą się bez walki. Będą negować, zaprzeczać, podważać, spowalniać. Zrobią wszystko, by nie paść ofiarą kreatywnej destrukcji, tak jak inni wielcy gracze w historii przemysłu, w branżach poddawanych tektonicznym wstrząsom zmian technologicznych.

A co może zrobić każdy z nas? 

– Przede wszystkim przyjąć do wiadomości, że to ważne. I zmieniać świat, zaczynając od siebie: ograniczyć zużycie czego tylko się da: prądu, gazu, wody, paliwa, czerwonego mięsa, mniej kupować, wybierać pociąg zamiast samolotu oraz metro, tramwaj lub rower zamiast samochodu. Na stronie ZiemiaNaRozdrozu.pl jest kalkulator osobistych emisji dwutlenku węgla. Warto zobaczyć, jak wyglądają nasze emisje, i zobaczyć, co możemy zmienić, żeby je najskuteczniej zmniejszyć – bo nie chodzi o to, żeby robić wiele rzeczy, które wiele nie zmieniają, ale żeby zrobić te, które skutecznie zmniejszą nasz „odcisk węglowy”. I nie chodzi tu o to, że nasze osobiste postawy tak zmniejszą emisje, że to rozwiąże problem. Nie rozwiąże – bo potrzebne są zmiany systemowe, zmiany prawa, wdrażanie zasady zanieczyszczający płaci, zmiany infrastruktury etc. Po co więc coś robić? Ponieważ w ten sposób przestajemy wypierać i zaczynamy działać. Dowiadujemy się więcej, edukujemy siebie i otoczenie, zmieniamy wzorce konsumpcyjne. Mamy tendencję do „robienia sobie dobrze” – przykładowo, jak jeżdżę samochodem, to chcę więcej pasów, darmowych parkingów i wjazdu do centrum, a jak jeżdżę po mieście rowerem, to chcę zupełnie innej infrastruktury i rozwiązań. Głosuję na innych polityków. Głosuję też swoimi pieniędzmi: bo na co głosuję, kupując tonę węgla do kopciucha, paliwo do auta, wycieczkę lotniczą czy steka? Na wysokoemisyjne status quo. Kupując panele fotowoltaiczne, rower czy jedzenie vege głosuję na zmiany. Zmieniajmy się po to, żeby zmieniać świat.

Marcin Popkiewicz – analityk megatrendów, ekspert i dziennikarz zajmujący się powiązaniami w obszarach gospodarka-energia-zasoby-środowisko. Autor bestsellerów „Świat na rozdrożu”, „Rewolucja energetyczna. Ale po co?”, „Nauka o klimacie”.

Fragment stanowi wybór z wywiadu, który w całości ukazał się w książce „Rozmowy o odpowiedzialności. Tom 2”. – książka do kupienia w naszym sklepie.

Udostępnij: