Zapraszamy do lektury tekstu Artura Nowaka-Gocławskiego z ANG , który otwiera serię Komentarze FinTank poświęconą innowacjom w branży finansowej.
W ramach Sieci Myśli THINKTANK powstaje nowy cykl publikacji – seria komentarzy finansowych, których celem jest upowszechnienie opinii i rekomendacji grupy ekspertów, doświadczonych praktyków świata finansów i gospodarki, którzy współpracują z THINKTANK. Innowacyjność gospodarki wymaga współpracy różnych środowisk i otwarcia na nowe idee. To dlatego powołany został do życia FinTank, który ma za zadanie jak najlepsze wykorzystanie potencjału drzemiącego w polskich finansach.
Innowacje awansują do rangi pojęcia o kluczowym znaczeniu dla osiągnięcia sukcesu w kolejnych dziedzinach życia. Nie wszystko, co nowe, jest jednak innowacyjne, a rozumienie tego terminu wykraczać musi poza prosty rachunek ekonomiczny. Czas nauczyć się mądrze myśleć o innowacjach.
Czy rachunki forexowe, fundusze SIV lub kredyty subprime były innowacjami? Z pozoru tak. Wprowadzono nowe rozwiązania, które zyskały klientów i zmusiły resztę rynku do reakcji, a zatem – teoretycznie – do zaoferowania jeszcze lepszych usług. Jednak w dłuższej perspektywie przyniosły wielu klientom straty oraz zachwiały, w różnym stopniu, całą światową gospodarką.
Dyskusji o innowacjach nie można także sprowadzić do konieczności zapewnienia satysfakcji klientów, nawet rozumianej długoterminowo. Jeżeli coś jest szybsze, tańsze i łatwiejsze, nie oznacza, że jest innowacyjne. Nowe rozwiązania nie są jednorodną kategorią i powinniśmy nauczyć się rozróżniać, co jest dobre, a co złe dla nas, naszych rodzin i współpracowników, ale także dla nieznanych nam ludzi na drugim końcu świata dzisiaj, jutro, pojutrze. Czy świat będzie lepszy, jeżeli pożyczkę gotówkową weźmiemy w 5 minut, nie ruszając się z domu, jeśli do banku zalogujemy się, korzystając z biometrii, a nasze zachowania w mediach społecznościowych będą wykorzystywane do systemów reputacyjnych zwiększających naszą zdolność kredytową? Raczej nie.
Będzie jednak lepszy, jeżeli będą pojawiały się takie innowacje jak inicjatywa Muhammada Yunusa, czyli Grameen Bank wspierający ubogich ludzi w Bangladeszu, czy też projekt Kiva, w ramach którego możemy wspomóc mikropożyczkami ludzi, którzy tego potrzebują, by godnie żyć. Świat będzie też lepszy, jeżeli znajdziemy rozwiązanie, jak wyeliminować misselling w branży finansowej. Czy nie chcielibyśmy, by nasz bank zamiast bombardować nas super intechową apką mobilną, doprowadził do sytuacji, w której jego klient dostanie wyłącznie produkt, który rozumie, na który go stać i którego potrzebuje?
Reasumując, zdobycie popularności i przewagi na rynku przy pogorszeniu sytuacji pracowników nie może być traktowane jako praktyka innowacyjna. Model korporacyjny Ubera stanowi zaprzeczenie wynegocjowanych wiele lat temu praw pracowniczych, jest niczym obowiązek przyniesienia własnych narzędzi do fabryki przez robotnika. Tak naprawdę w wyniku działań tej firmy jeszcze silniejsza korporacja zastępuje te, z którymi walczy. Na samym końcu zaś postępujących obecnie procesów wszyscy kierowcy stracą pracę, ponieważ ich rolę przejmą pojazdy autonomiczne. To nie są innowacje służące człowiekowi.
Będzie natomiast w dzisiejszym świecie innowacją (czy też może retroinnowacją) założenie spółdzielni lub oddanie swoim współpracownikom większości akcji czy udziałów w firmie, bo jest to dobry sposób na przeciwdziałanie temu, o czym Piketty pisze w swojej słynnej książce – gromadzenia bogactwa przez wąską grupę właścicieli kapitału i niebezpiecznie malejącej roli pracowników w procesie wytwórczym. Spójrzmy krytycznie na innowację o budzącej niepokój nazwie GMO. Prawdziwym niesionym przez nie zagrożeniem nie jest ryzyko zdrowotne, a uzależnienie rolników od wąskiej grupy władającej technologią pozwalającą na modyfikowanie zbiorami. W dłuższej perspektywie stosowanie na dużą skalę GMO oznaczać będzie drastyczny spadek różnorodności biologicznej i nieodwracalne uzależnienie lokalnych społeczności od globalnych korporacji.
Niektórzy z nas uważają, że rozwijamy się jako społeczeństwa, że stajemy się lepsi i uczymy na błędach i katastrofach. Nic bardziej mylnego. Jesteśmy dzisiaj w stanie równie łatwo doprowadzić do samounicestwienia i druzgocących katastrof jak 100 lat temu. Jeszcze kilka lat temu wierzono też, że rozwój technologii oznaczać będzie dynamiczny wzrost jakości demokracji. Działalność publiczna miała stać się bardziej transparentna, a kontrola społeczna – masowa. Ruchy konsumenckie są jednak dziś niemal całkowicie nieskuteczne, a kolejne próby bojkotów kończą się zwykle podniesieniem zysków firm zdobywających na parę dni darmowy marketing. Żyjemy w świecie de facto kontrolowanym przez globalne organizacje, nie tylko finansowe; w świecie, w którym nawet nie jesteśmy w stanie zapewnić sprawiedliwej kontrybucji podatkowej. W tej sytuacji jedynym aktorem mogącym dokonać koniecznej oceny jest nowoczesne państwo oraz instytucje międzynarodowe, co – biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia w Europie i Polsce – nie napawa optymizmem.
W świecie finansów czeka nas demokratyzcja usług finansowych. Duży potencjał rozwoju mają pożyczki społecznościowe i platformy crowdfundingowe. Pojawiają się regulacje „zmuszające” mainstreamowe organizacje do otwarcia się na inicjatywy start-upowe, które mogą rzeczywiście tworzyć innowacje. Unijna dyrektywa PSD2, nakładająca obowiązek umożliwienia dostępu do rachunku klienta podmiotom trzecim, jest dobrym przykładem takiego działania. Na marginesie – w dłuższej perspektywie oznaczać może redukcję banków do roli strażników pieniędzy bez kontaktu z klientem.
Najważniejszym krokiem ku pozytywnym innowacjom jest jednak wykształcenie kadr przedsiębiorców odpowiedzialnych społecznie. Potrzebujemy przejścia od leadership do stewardship, rozumienia prowadzenia działalności gospodarczej nie wyłącznie dla siebie, ale z ludźmi i dla ludzi. Wpływ biznesu na społeczeństwo, kulturę, środowisko, a nawet politykę jest tak olbrzymi, że bez zmiany mentalności prowadzących go ludzi nie doprowadzimy do żadnej korekty myślenia o innowacjach. Innowacje zaczynają się tam, gdzie zaczyna się nasza odpowiedzialność za to, w jakich warunkach będą żyć następne pokolenia.
Potrzebujemy umiejętności stałego wzbudzania w sobie refleksji nad etycznymi aspektami działalności gospodarczej, a do tego niezbędna jest mądra i odpowiedzialna edukacja humanistyczna. To ona rozwija poczucie empatii i krytyczne myślenie, uczy patrzeć holistycznie na to, co jest wokół nas, i dostrzegać konsekwencje naszych działań. Dlatego stanowić powinna obowiązkowy element wykształcenia przyszłych przedsiębiorców w wymiarze dużo szerszym niż obowiązkowy semestr „etyki w biznesie”. „Aby istnieć trzeba uczestniczyć”, powiedział Antoine de Saint-Exupéry – w życiu do osiągnięcia szczęścia potrzebne jest poczucie bycia użytecznym wobec społeczeństwa. Bez dbałości o humanistyczną wrażliwość nie można liczyć na zwiększanie zaangażowania pracowników w dobro wspólne i zwiększenie odpowiedzialności liderów biznesu za kondycję moralną ich firm. Dbałość o humanistyczny aspekt naszego rozwoju to element niezbędny do formowania dobrych obywateli, świadomych, włączających się, przejmujących sprawami państwa i współobywateli oraz – co niezmiernie istotne w czasach wszechogarniającego „Oka Saurona” – skuteczniejszy sposób na obronę przed kontrolowaniem naszego życia.
Luddyści nie niszczyli maszyn, buntując się przeciwko samemu powstaniu nowej technologii, lecz niesionej przez nie zmianie stosunków społecznych. Dzisiaj, z powodu możliwej już za chwilę eksplozji rozwiązań związanych ze sztuczną inteligencją, uczeniem maszynowym, automatyzacją i robotyzacją, ryzyko rewolucyjnego przemodelowania stosunków pracy rośnie w niespotykanym wcześniej tempie. Bezpieczni nie mogą czuć się nie tylko pracownicy żyjący z siły i zdolności swoich rąk. Powstające oprogramowanie zastępować będzie coraz więcej „zajęć umysłowych”, w tym wykonywanych przez prawników, księgowych, bankowców, także menedżerów. Nieważne, czy proces ten zajmie 10 czy 30 lat. Ważne, że szukanie odpowiedzi na podstawowe pytanie, czyli jak powinniśmy postępować, kierując się naszą odpowiedzialnością, powinniśmy zacząć wspólnie już teraz. To będzie prawdziwy test naszej innowacyjności.
Jednak o postępie technologicznym należy myśleć nie tylko w kategoriach zagrożenia, ale też szans. Szans na wyzwolenie ludzi od pracy niechcianej i upokarzającej; szans na szacunek do praw ludzi i przyrody, godnego, zdrowego życia, szans na świat w równowadze. Stanie się tak tylko, jeżeli doceniać i wspierać będziemy prawdziwe, przybliżające nas do tej wizji innowacje, a skutecznie zidentyfikujemy i powstrzymamy podające się za nie sztuczki.