Przejdź do treści

NNO. Po stronie odpowiedzialności.

Komentujemy świat. Chcemy go zmieniać na lepszy.

Poznaj nas
Eskapizm dnia powszedniego Eskapizm dnia powszedniego
Magazyn

Eskapizm dnia powszedniego


20 grudnia, 2023

Tak się złożyło, że mieszkam i pracuję w niewygodnym dla siebie kraju. Piszę „złożyło się”, ponieważ biorąc pod uwagę skomplikowaną historię Śląska Cieszyńskiego, na którym się urodziłam, moi przodkowie mogli przekazać mi zupełnie inną narodowość, język, religię, o mentalności nie wspominając.

Tak się jednak losy potoczyły, że urodziłam się i dorastałam w Polsce. Najpierw komunistycznej, potem tej dziko kapitalistycznej, tej otwierającej się na standardy europejskie i w końcu wstającej z kolan. Poniższy tekst kończę pisać w pierwszym dniu nadziei na lepsze dzisiaj. Nie jutro, dzisiaj! Bo na „czekanie na jutro” już nikt z nas nie ma czasu. Dosyć straciliśmy energii na marszach, podpisywaniu petycji i malowaniu protestacyjnych bannerów. W kraju „niewygodnym”, bo niedającym poczucia ani komfortu, ani bezpieczeństwa. W kraju, w którym między innymi – bo wymieniać mogłabym długo – moje podatki
wspierają finansowo działania diametralnie odmienne od mojego światopoglądu, gdzie bliskie mi osoby nazywane są „ideologią”, a największe zasoby naturalne przekształcane w nieistotny produkt eksportowy.

No i oczywiście sztuka – obszar, w którym pracuję – wykorzystywana jako tuba propagandowa konserwatywnej, kołtuńskiej i uwsteczniającej myśli.

W te dni zgiełkliwe, płomienne i oszałamiające, przenoszę się myślą, 2021 rok
Fot. Fundacja Stefana Gierowskiego

Sztuka powinna w swym jądrze poszerzać horyzonty, pobudzać do kreatywnego myślenia, pogłębiać wrażliwość i otwartość na nowe i odmienne, ale i budować kapitał kulturowy – co jak mantrę powtarzam zarówno moim klientom i klientkom, jak i osobom studenckim.

Niestety, przez ostatnie lata w przejętych przez władze instytucjach publicznych została sprowadzona w najlepszym razie do powierzchownego wybryku o wątpliwej estetyce. Nie wspominając o działaniach najbardziej zagorzałych wyznawców propagujących nienawiść i wykluczenie.

Nie jest tak, jak wydaje się wielu osobom, że zmiany te nie mają znaczenia, że frekwencja w muzeach zmalała, a to, co jest w nich pokazywane, nie ma znaczenia. Jest wręcz odwrotnie. Nowa ideologia tupta – trawestując jedne z najbardziej poruszających słów ostatnich lat, wypowiedziane przez Mariana Turskiego w czasie obchodów 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau.

Muzea i galerie dawno nie były tak oblegane. Jeśli jest to wystawa Chagalla (Muzeum Narodowe w Warszawie), sprzedawana publiczności jako zakupowy sukces dekady wzbogacający naszą narodową kolekcję, to szkodliwość tego działania jest niewielka. Dla szeroko pojętego widza jest to okazja zobaczenia kilku poprawnych odbitek i kontaktu z twórczością artysty o światowej randze. Zaś to, czy pieniądze mogły zostać wydane na inny, bardziej zasadny obiekt, to sprawa drugorzędna. Jednak, gdy na fasadzie jednej z dotychczas najważniejszych instytucji sztuki współczesnej (CSW Zamek Ujazdowski) wisi wielkoformatowy plakat zrównujący lidera opozycji z przywódcą totalitarnego państwa mordującego właśnie za wschodnią granicą cywilów, zaczyna robić się niebezpiecznie.

Publiczność pozbawiona rzetelnej krytyki nie jest w stanie obiektywnie ocenić wydźwięku prezentowanej im sztuki.

Co może nieco dziwić, polityczny ucisk, a co za tym idzie, kaganiec instytucjonalny nie spotkały się z wyraźnym antyrządowym ruchem artystycznym. Nieliczne akcje, jak kartonowe transparenty Pawła Żukowskiego, ironiczne rysunki Bolesława Chromrego czy zakończona karami pieniężnymi akcja „List”, która bardziej wywołana była czasem pandemii, a nie polityką rządu jako takiego, trudno uznać za satysfakcjonujące. Przecież narzucana ideologia budzi bunt i niezgodę w środowisku progresywnej sztuki już od ośmiu lat. Najmocniejszym gestem sprzeciwu, a może raczej bezpiecznego odwrotu była wolta wykonana przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, które w obawie przed odgórnym osadzeniem nowej osoby dyrektorskiej zmieniło garnuszek z ministerialnego na miejski.

Radykalne zmiany na stanowiskach dyrektorskich w najważniejszych instytucjach publicznych spotykały się raczej z wymownym milczeniem, bojkotowaniem ich programu wystawienniczego czy budzącymi
uśmiech na twarzy akcjami typu jedzenie bananów pod Muzeum Narodowym w Warszawie (akcja przeciwko zdjęciu z wystawy sztuki nowoczesnej prac Natalii LL).

Bojkot tych instytucji powodował brak dyskusji na ich temat, a tym samym przechodzenie do porządku dziennego nad szkodliwym programem wystawienniczym. Tego typu działania uderzały przede wszystkim w sztukę jako taką lub pracowników i pracowniczki tych instytucji, którzy postanawiali pozostać na polu walki, trwać mimo wszystko i „robić swoje” w imię dobra samej placówki, pełni nadziei, że kiedyś karta się odwróci.

Chcesz przeczytać cały artykuł?

Wspieraj NNO. Otrzymasz dostęp do tego i wszystkich artykułów z magazynu w wersji cyfrowej oraz wydanie papierowe.

Udostępnij:

Dołącz do naszej społeczności

Zarejestruj się bezpłatnie, otrzymasz dostęp do wykładów, najnowszych artykułów, wywiadów i podcastów.

Dowiedz się więcej