Przejdź do treści

NNO. Po stronie odpowiedzialności.

Komentujemy świat. Chcemy go zmieniać na lepszy.

Poznaj nas
Czyste myśli i czysty spokój. Rozmowa z Urszulą Dudziak Czyste myśli i czysty spokój. Rozmowa z Urszulą Dudziak fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
Głębiej w Siebie

Czyste myśli i czysty spokój. Rozmowa z Urszulą Dudziak


16 sierpnia, 2022

Chodzi o to, żeby się przenieść do dzieciństwa i odnaleźć siebie jako to cudowne, niewinne dziecko. I zdamy sobie sprawę, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy.

Wiesz, Ula, pomyślałam sobie, że jesteś idealna do rozmowy o nieczystości.

Naprawdę? Ale ja się rano myłam! Zimną wodą, jak zwykle. Kiedyś zapytali Paula Newmana, co on robi, że tak ładnie wygląda, że ma tyle lat, a taką gładką cerę. Odparł, że codziennie rano myje się lodowatą wodą i ja robię tak samo. Ale nie dość, że obmywam twarz, to jeszcze zdejmuję z ręki marmurową bransoletkę, wkładam ją pod wodę i trzymam chwileczkę. Gdy zrobi się lodowata, wyjmuję i jeżdżę nią po całej twarzy. Tak sobie myślę, ja może właśnie od tego w ogóle nie mam zmarszczek.

Wyglądasz naprawdę świetnie. Pamiętasz, powiedziałam ci to zresztą, gdy się poznałyśmy pod… toaletą przy studiu radiowym. I oznajmiłam, że cię kocham.

Pamiętam! A wiesz, że ja też lubię czasem powiedzieć komuś obcemu, że go kocham, Uważam, że to jest wspaniałe słowo, którego naprawdę za mało używamy, więc ja je zdecydowanie promuję. Wracając do nieczystości, a właściwie czystości – to jest ciekawe, bo ja się w ogóle kąpię w ukropie. Jak biorę prysznic, to też bardzo gorący, bo kocham gorącą wodę. Ale jeśli chodzi o twarz, szyję i dekolt, to nie wyobrażam
sobie, że mogłabym je rano umyć gorącą wodą. Mało tego. Ja jeszcze na początku spuszczam trochę wody, żeby ta do mycia naprawdę była zimna.

I czysta?

Tu na Podlasiu mamy z Bogusiem własną studnię, a woda z niej jest przebadana. W ogóle to mamy trzy krany: jeden idzie bezpośrednio ze studni i woda z niego służy nam do mycia drugi ma filtry, które nie tylko wodę filtrują, ale jeszcze ją mineralizują i witaminizują, tak by po prostu była idealna. Tej używamy do gotowania. Trzeci mały kranik też ma filtry i z niego można pić wodę bezpośrednio, bez gotowania. Jest zdrowa, wręcz kryształowa. Oprócz tego 16 kilometrów od naszego domu, w miejscu o nazwie Izadora, jest źródełko, które ma 100 lat. Ludzie przyjeżdżają z baniakami i nabierają wody, my też tam jeździmy. Przechowujemy ją w szklanych naczyniach, wtedy nie traci nic ze swoich właściwości. Ja mówię, że jest jak święcona.

Dobrze ci na tym Podlasiu, prawda?

Tak naprawdę to mazowieckie, Podlasie się zaczyna parę kilometrów od nas. Ale ja mówię, że mieszkamy na Podlasiu, bo to ładnie brzmi. Nasz dom znajduje się 16 kilometrów na południe od Siedlec, w gminie Domanice. Wiesz, ja przez 30 lat mieszkałam w samym centrum Nowego Jorku. Zresztą, gdziekolwiek mieszkałam, zawsze wybierałam samo centrum. Ale gdzieś tam w mojej duszy zawsze grała wieś. Urodziłam się w Straconce w Beskidzie Śląsko-Żywieckim, która teraz jest częścią Bielska-Białej i zawsze marzyłam o małym domku. Jak w tej piosence „mały biały domek w mej pamięci lśni”. Tak się jednak w moim życiu układało, że moi mężowie czy partnerzy nigdy nie mieli takiej zachcianki. Dopiero jak spotkałam Bogusia, to ziściło się moje marzenie. W tej chwili większość czasu spędzamy tutaj, na Podlasiu. Choć mamy mieszkanie na Marszałkowskiej w Warszawie i na Manhattanie w Nowym Jorku, gdzie mieszka moja córka Kasia.

Czy w tym twoim „małym białym domku” w środku jest wszystko wysprzątane, aż lśni?

Nie, ten dom jest jazzowy. Czasami dominuje w nim kompozycja ułożona, przemyślana, wypielęgnowana i wyśniona, a czasami jest totalna improwizacja. Z łóżka w sypialni po prawej stronie widzę saunę, obok komodę, a przede mną są drzwi do salonu, na których wiszą dwie sztangi. A na nich spodnie Bogusia, jakieś dziesięć par. Bo on wszystko chce mieć pod ręką. Jak do nas przyjechała moja kochana siostra Danuśka, która mieszka w Szwecji, to mówi tak: „Uluś, co wy wyprawiacie! To jest piękny drewniany dom, wszędzie porządek, a na tych drzwiach taki syf”. Powiem ci coś: nie jestem pedantką. Owszem, lubię porządek i lubię, żeby było czysto, ale my mamy trzy psy i dwa koty. Przylatują z dworu do domu i trudno jest nad nimi zapanować. Nie lubię niczego szukać, ale z drugiej strony mam strasznie dużo rzeczy, bo jestem chomikiem.

Czyli wkrada się nieporządek?

Sporo czasu poświęcam na układanie tych rzeczy w koszykach. O, tu stoi na przykład taki z opisem Boguś, spodnie sportowe”, a obok „Ula swetry”. Jakoś to więc funkcjonuje, ale bez przesadnego porządku. Nie mam obsesji czystości, choć sprzątam nieźle. No ale Boguś, on to robi genialnie. Nie przepuści żadnego pyłku, wyciera dokładnie każdy kąt. Podziwiam go i się nieraz zastanawiam: „Skąd on się wziął taki porządny”.

Słyszałam, że potrafi dobrze posprzątać kuchnię. Ale gotujesz ty.

Żebyś widziała, jaki ja wczoraj zrobiłam pyszny kapuśniak! Mamy własne nalewki, keczup, musztardę, weki, dżemy, kompoty z czereśni, na punkcie których jestem ostatnio zakręcona. Wszystko zdrowe, nic sztucznego nie dodajemy.

Posłuchaj, jaki mamy co roku ubaw z ziemniakami. Gdy zaczynają kwitnąć, pojawia się stonka. Oczywiście my jej niczym nie pryskamy, tylko wstajemy z Bogusiem o świcie i robimy zawody, kto więcej stonek uzbiera. Jak się wyłamie, wstanie wcześniej i przyuważę go na polu, to jest dopiero awantura!
Pijemy zioła, bo Boguś, który studiuje ziołolecznictwo na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie, na ziołach się zna. Dobrze po nich śpię. Mamy też własny staw z rybami, a w przyszłym roku posadzimy
drzewa owocowe.

Żeby mieć zdrowe, nieskażone owoce?

Jak najbardziej. Wiesz, nie mamy wpływu na nieczyste powietrze, którym oddychamy, ale na to, co jemy, już tak. U pana Marcina z internetowej firmy sekretyoceanu.pl przynajmniej raz w tygodniu zamawiam świeżutkie, przepyszne ryby. Od sąsiadki obok jajka od jej kur, a od gospodarza, który mieszka kilometr dalej, mleko prosto od krowy. Gdy mamy ochotę na zdrowe mięso, kupujemy je od ekologicznego hodowcy. Jestem więc pewna, że to, co jem, jest czyste i zdrowe, w zgodzie z moim organizmem.

Dążysz do tego, by być czystą od wewnątrz?

Ważne jest dla mnie, żeby żyć czysto. To samo dotyczy też myśli. Ja wierzę, że myśl to materia. Gdy pilnujemy czystości naszych myśli, to wtedy życie nam się dobrze układa. Słuchaj, ja mam w życiu tak łatwo wcale nie dlatego, że nazywam się Dudziak i mnie ludzie znają, bo zdarza się, że mnie w ogóle
nie kojarzą. Działa moje podejście do ludzi. Na przykład wchodzę do urzędu, uśmiecham się i urzędniczce sprawia frajdę to, że może mi pomóc. W ogóle ja się dużo uśmiecham, bo uważam, że uśmiech jest uosobieniem czystości. I widzę, że ludzie odwzajemniają się tym samym.

Coś poza uśmiechem?

Rozmowa. Dziś na przykład byłam w banku w Siedlcach. Pracownica mnie poznała, pani z kolejki też. I nagle jedna mówi: „Pani Urszulo, pani tak bez goryli chodzi? Tak sama?”. Zaczęłam im opowiadać, gdzie mam dom, pytały, czy drewniany, czy murowany. „Pani taka jest normalna” – stwierdziły. Poza uśmiechem i rozmową staram się wnosić do każdej sytuacji radość i optymizm. I jasność. Robię to świadomie, wypracowałam to. Pozbyłam się nieczystych nawyków reagowania na pewne sytuacje.

12.02.2017 Gdansk Stary Manez , koncert Urszula Dudziak . fot . Renata Dabrowska / Agencja Wyborcza.pl

Co rozumiesz przez nieczyste nawyki?

Takie, które na przykład wynikają z naszych trudnych przeżyć w dzieciństwie. Ktoś mówił: „jesteś brzydka”, jesteś głupia”, „jesteś tumanem”, „nigdy się tego nie nauczysz”, „a z ciebie to nic nie będzie”. Było nam przykro i potem do różnych życiowych sytuacji podchodzimy z nawykami, które mają fundament
w ludzkiej nieżyczliwości. Reagujemy przez pryzmat wydarzeń, które nas w jakiś sposób skaziły.
Kiedy zdamy sobie z tego sprawę, staramy się odszukać siebie, naszą niewinność, naszą czystość 3-, 4-letniego dziecka. Dziecka, które niewiele wie, zadaje mnóstwo pytań, obserwuje i kojarzy. I dopiero powoli zaczyna rozumieć, co się wokół niego dzieje, dlaczegomama z tatą się kłócą.

Gdy odnajdziemy w sobie czyste dziecko, będzie nam łatwiej?

Chodzi o to, żeby się przenieść do dzieciństwa i odnaleźć siebie jako to cudowne, niewinne dziecko. dziecko, które ma piękne, czyściutkie spojrzenie na świat. I zdamy sobie sprawę, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy. Dlaczego? Ja cały czas się nad tym zastanawiam, dużo myślę, dużo czytam, dużo oglądam. Chcę się jak najwięcej dowiedzieć. Jak w 2008 roku zachorowałam na raka piersi, Kasia przyjechała do mnie z Chin i powiedziała tak: „Mama, zrobisz, co uznasz za stosowne. Czy to będzie chemioterapia, radioterapia albo hormonoterapia. Ale na jedno ci nie pozwolę – żebyś nie wiedziała wszystkiego na temat tej choroby”. Zawsze staram się dotrzeć do sedna, do tej czystej, jak najczystszej prawdy. I zbudować sobie własne zdanie.

Skoro już nawiązałaś do dzieciństwa, to powiedz, proszę, czy w twoim domu rozmawiało się o nieczystych sprawach?

U nas w domu nie było dewocji. Tatuś z mamą chodzili do kościoła, my z siostrą też chodziłyśmy, ale w domu nie było moralizowania. Przede wszystkim panowały dobro i życzliwość. Moi rodzice bardzo się kochali, byli razem prawie sześćdziesiąt lat. Poumierali niemal równocześnie, w odstępie dwóch miesięcy. Myślę, że zgoda i szacunek między nimi były dla mnie najlepszym wzorem. Tatuś, jak gdzieś wychodził, to zawsze całował mamę w rękę i w policzek, to samo robił, jak wracał. Pięknie. Może było u nas w domu za mało rozmowy o seksie czy miesiączce. Pamiętam, że jak dostałam miesiączkę, byłam przerażona. Oczywiście wiedziałam, że to się zdarza, ale mama prawie w ogóle mnie na to nie przygotowała. Brak rozumnego podejścia rekompensowała dobroć. U nas w domu nigdy nie było przekleństw, nikt nikogo nie wyzywał, nie było kłótni. Najgorsze, co mama mogła mi powiedzieć, jak się wyłamałam, miałam złe stopnie w szkole albo latałam za chłopakami, to było: „ty głupia kozo” albo „ty urbinie”. A ja nawet nie wiedziałam, co to znaczy.

A czy słyszałaś, że nieczystość to grzech?

Nigdy. Słyszałam za to, gdy ktoś komuś coś ukradł, że to jest złe. Królowała prawość, moi rodzice byli prawymi ludźmi, powiedziałabym, że wręcz łatwowiernymi. Pamiętam, że kiedyś tata podpisał jakieś weksle i mama bardzo się martwiła. Mówiła: „Gołąbeczku, nie rób tego, nie podpisuj”. Pamiętam też, jak przyszedł do nas komornik. Mieszkaliśmy wtedy w Zielonej Górze, miałam może 12 czy 13 lat. Chciał nakleić na moje pianino kartkę, że jest już ono własnością komornika. Tak strasznie zaczęłam płakać, a brat ze mną, że komornik uciekł, po prostu. I nic nam nie zabrał.

To nawet zabawne!

Prawda? O nieczystości jako o grzechu w domu się nie mówiło, ale mama się trochę o mnie bała, jak zaczęłam latać za chłopakami i z chłopakami. To było jeszcze w szkole podstawowej. Pamiętam, jak koleżanka powiedziała mi kiedyś tak: „Ty jesteś taka brzydka, a masz takie powodzenie”. Bo ja byłam chłopczyca i lubiłam się z chłopakami bawić. Miałam procę, chodziłam po drzewach. Nie zapomnę nigdy, jak pewnego razu weszłam na wielki orzech. Mama stała na dole, składała ręce jak do modlitwy i prosiła: „Uluś, zejdź z tego drzewa, bo sobie połamiesz ręce i nogi”. A ja się i tak wspinałam niczym małpa.

Zresztą taka sama była moja córka, Kasia. W Nowym Jorku obie z Miką chodziły do szkoły na 85 Park Avenue na Manhattanie. Wracałyśmy przez Central Park, gdzie rosło jedno bardzo piękne, rozłożyste drzewo. Myśmy z Miką siadały pod nim i czytały książki, a Kasia na to drzewo właziła. Miała na górze coś w rodzaju gniazda, w którym odrabiała lekcje. Mówiłam jej: ty jesteś taka jak ja. Zresztą Kasia lubi też rolki, a ja kochałam jeździć na rowerze.

Nadal to lubisz?

Oczywiście. Tu na Podlasiu mamy sześć rowerów. Jak przyjeżdżają do nas goście, to wybieramy się na wycieczki. Mamy w pobliżu lasy pełne grzybów i jagód. Mamy też staw, w którym się kąpiemy razem z rybami, zwłaszcza w upalne lato. Zimą z kolei jeździmy na biegówkach.

Ale zaraz, zaraz, czy w tym stawie kąpiecie się nago?

Nie, bo choć nasz dom otacza las, to po tym lesie chodzą ludzie. Ktoś mógłby zabłądzić i nasz zobaczyć. Na tarasie naszego domu też opalam się w staniku i gatkach. Czyli grzecznie. Jednak ja pamiętam, jak kiedyś powiedziałaś mi tak: Lubiłam się bawić mężczyznami. Rozkochiwać ich w sobie i porzucać. To były bardzo nieczyste zagrania. To prawda. Choć ja właściwie do dzisiaj nie wiem, z czego one wynikały. Dlaczego ja robiłam takie numery? Wygląda to jak jakaś zemsta na męskim rodzie, a ja nie miałam ku temu powodów. Jednak tak się kiedyś mężczyznami bawiłam, co nie było ładne. To była jakaś manipulacja i obserwacja, jak oni się zachowają. Eksperyment nieczysty, przyznaję. Ale od wielu, wielu lat już tak nie robię.

A sama często bywałaś ofiarą nieczystych zachowań, chociażby w branży?

Nie, bo większą część swojego zawodowego życia spędziłam u boku Michała (przyp. red. Michał Urbaniak był mężem Urszuli Dudziak przez 20 lat), który otaczał mnie opieką. Dla mnie najlepszą szkołą wiary w siebie i czystość intencji było to, co przeszłam po rozwodzie. Walczyłam, żeby przetrwać na Manhattanie z dwójką małych dzieci. Chyba wytwarzałam wokół siebie taką aurę niedostępnej. Nie zdarzyło się nigdy, żebym była molestowana. Może także dlatego, że tak naprawdę nie byłam od nikogo zależna. We wszystkich zespołach to ja rządziłam. W ogóle zawsze spotykałam na swojej drodze dobrych, życzliwych mi ludzi.

Pewnie także dlatego, że sama masz czyste intencje.

Bardzo możliwe, że tak i że je przyciągam. Wiesz, Angelika, ja wierzę w prawo rezonansu. Polega ono na tym, że jeżeli wysyłasz dobrą energię, dobrą myśl, to przyciągasz podobnych ludzi i podobne myśli. Żyjesz wtedy w harmonii i możesz realizować swoje cele.

Powiem ci, jak to wygląda. Czasem jestem rozkojarzona i szukam telefonu albo kluczy. Kiedyś miałam nieczysty nawyk, że się denerwowałam, mówiłam do siebie: ty oślico, mówiłam ci, żebyś zawsze kładła rzeczy tam, skąd je wzięłaś.

Albo „ty głupia kozo”?

Albo. I nie mogłam nic znaleźć. Natomiast od pewnego czasu uważam tak: Jeżeli pozytywna, czysta myśl może zdziałać cuda, to spróbuję. I mówię do siebie tak: Uleńko, kochana, zaraz znajdziesz te klucze, nie denerwuj się. I na ogół w minutę mi się udaje. Czasami aż się śmieję w głos!

Ula, im dłużej z tobą rozmawiam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że dużo bliżej ci do czystości niż nieczystości.

Rzeczywiście mam poczucie wewnętrznej harmonii, wewnętrznego balansu. Zrozumiałam dopiero na przestrzeni ostatnich lat, że ta harmonia jest w życiu najważniejsza. Lada moment wrócę do medytacji,
którą zarzuciłam. Pamiętam, jak za dawnych trudnych nowojorskich czasów miałam w piersiach
gulę. Często miałam wręcz ściśnięte gardło, tak bardzo przeżywałam wszystko emocjonalnie. Kiedyś nawet poszłam do kościoła i prosiłam Boga, żeby mnie uwolnił od tego nieprzyjemnego uczucia wewnętrznego zaburzenia. Z wiekiem wiele rzeczy zrozumiałam. Dzięki obserwacji, myśleniu, czytaniu i dobieraniu sobie fajnych ludzi. Dziś patrzę, jak zmieniają się pory roku. Jak wiosną drzewa kwitną, a jesienią zrzucają liście. I mam w sobie spokój. Czysty spokój.

URSZULA DUDZIAK – wybitna wokalistka jazzowa, kompozytorka i autorka tekstów. Nagrała ponad 50 albumów. Nagrywała i koncertowała z polskimi i zagranicznymi muzykami takimi jak Krzysztof Komeda, Adam Makowicz, Michał Urbaniak, Bobby McFerrin, Herbie Hancock, Jaco Pastorius, Ron Carter, Michael Brecker, Flora Purim, Nina Simone, Carmen McRae, Dee Dee Bridgewater, Sting czy Lionel Hampton. Występowała na scenach prawie wszystkich krajów Europy, Azji i obu Ameryk, w tym w słynnej nowojorskiej Carnegie Hall oraz podczas Newport Jazz Festival. Mistrzyni popularnego w jazzie sposobu śpiewania, polegającego na naśladownictwie dźwięków instrumentów. W 2005 została uhonorowana Brązowym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis, a w 2009 Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2017 odebrała Fryderyka w kategorii „Muzyka jazzowa” za całokształt twórczości.

Artykuł ukazał się w 9. numerze Magazynu NNO Nieczystość.

Zobacz Magazyn NNO numer 8 „Zazdrość”.

Kup magazyn w wersji papierowej!

Udostępnij: