Każdy z nas ma w sobie zakorzeniony jakiś strach, coś, co paraliżuje i przeraża. Ja panicznie boję się wojny. Jej koszmar jest dla mnie niewyobrażalny, a przecież nie przeżyłam żadnej. Czytałam wspomnienia ludzi, oglądałam filmy, słuchałam wyrywkowo wspomnień dziadków – do dziś nie mogę sobie darować, że uważałam to za nudne bajanie staruszków. Każda z tych opowieści była świadectwem potworności wojny.
Dziś wojnę mamy obok i wciąż nie mogę uwierzyć, że w XXI wieku w Europie może dochodzić do walk o każdy skrawek ziemi, o każdą ulicę miasta, że morderstwa, gwałty i zdziczenie agresora są na porządku dziennym. Czy w takich chwilach można znaleźć coś pozytywnego? Myślę, że trzeba szukać historii lub działań wnoszących światełko do tej czerni.
Spójrzmy na nas, Polaków. Przyjęliśmy do swoich domów miliony uchodźców. Jakby w naszych granicach pojawiły się dwa nowe miasta jak Warszawa i Lublin. W ciągu dosłownie godzin zorganizowaliśmy miejsca
do spania, nakarmiliśmy i ogrzaliśmy ludzi uciekających przed wojną. Zbieraliśmy ubrania, żywność, środki higieniczne, zabawki i wszystko, co jest najbardziej potrzebne ludziom rzuconym nagle w nowe, obce miejsce, i tym, którzy zostali tam – w ogarniętej wojną Ukrainie.
Każdy z nas zna kogoś, kto przyjął rodzinę z Ukrainy. To przede wszystkim matki z dziećmi i osoby starsze. I nie zważając na niedogodności, siedzieliśmy przy wspólnym stole i dzieliliśmy się tym, co mamy. Koleżanka mojej córki – Roza – przez trzy tygodnie gościła u siebie Maszę z dwuletnią córeczką. Roza mieszka w niewielkim trzypokojowym mieszkaniu z rodzicami, młodszą siostrą, psem i dwoma kotami, ale bez wahania przyjęli potrzebujących. Teściowie mojego syna, którzy otworzyli swój dom potrzebującym, uznają Wiolettę z córką Katią właściwie za członków rodziny. Wioletta znalazła pracę w firmie mojej synowej Mai, Katia uczęszcza do liceum, a druga córka Wiktoria kontynuuje studia w Szwajcarii. Wielkanoc spędzili razem i wszyscy mają nadzieję, że nie są to ich ostatnie wspólne święta. To tylko mikroskopijne przykłady naszych zachowań, które są prostym odruchem serca i początkiem pięknych przyjaźni, niezważających na trudną wspólną historię.
Technologia na rzecz Ukrainy
Fantastycznym przykładem są rozwiązania oferowane przez nowoczesne technologie. Po rosyjskiej inwazji na naszego sąsiada nastąpił wręcz wysyp inicjatyw i serwisów. Powstał projekt #TechForUkraine, który tworzy rozwiązania dla uchodźców. Przykładów jest mnóstwo, prezentuję tylko kilka: sosUA.pl to platforma łącząca oferujących i poszukujących pomocy w zakwaterowaniu, Razemzwami.pl – serwis gromadzący informacje o różnych inicjatywach pomocowych skoncentrowanych na Ukrainie, „Ubrania do oddania” to platforma fundraisingowa, łącząca zbiórki odzieży używanej ze wsparciem finansowym na rzecz organizacji charytatywnych. Wysyła za naszą wschodnią granicę tiry z odzieżą, żywnością, środkami czystości czy lekami. Za każdą z tych inicjatyw stoją ludzie umiejący się zjednoczyć, poświęcić czas i pieniądze i nieoczekujący oklasków.
Uczymy się ukraińskiego – na cyfrowych nośnikach OOH pojawiły się rozmówki polsko- ukraińskie i ukraińsko-polskie. Proste, przyjazne zwroty pokazują, jak podobne są nasze języki i są kolejnym przykładem na to, ile mamy ze sobą wspólnego. Nasi ukraińscy bracia i siostry w podziękowaniu za pomoc sprzątają na przykład parki (Olsztyn, Gdańsk), odważnie szukają pracy, starają się być produktywnymi członkami naszego społeczeństwa.
Coraz więcej nas łączy i chociaż straszna jest przyczyna tego zbliżenia, to radujmy się tym, co niesie nadzieję na nową, lepszą przyszłość. Ziarno zostało zasiane, teraz cierpliwie czekajmy na plony. Na koniec jeszcze jedna rzecz, która powinna nas cieszyć.
Do Polski przyjechali korespondenci prasowi z całego świata. Tak się złożyło, że miałam kontakt z ekipą największej amerykańskiej stacji telewizyjnej. Byli u nas od początku wojny w Ukrainie, odwiedzali granice, miasta, miejsca pomocy humanitarnej i nasze domy. Byli zachwyceni gościnnością, jedzeniem, wyglądem miast i miasteczek, nowoczesnością. Jeden z dziennikarzy podsumował swój pobyt w następujący sposób (uwaga, będzie brzydkie słowo): – Fuck Paris! I am going to spend my holiday in Poland!