Kiedy przychodzi powódź, padają nie tylko zapory, wały czy mosty. Żywioł wydobywa także nasze najlepsze i niestety najgorsze cechy. Od najgłębszej solidarności, do niewyobrażalnych płycizn empatii.
Bezsilność, rozpacz, śmierć – klęska na Dolnym Śląsku przyniosła ze sobą wszystko co najgorsze. Ledwo fala przetoczyła się przez pierwsze miejscowości południowego zachodu naszego kraju, nastąpiła powszechna mobilizacja. Na pomoc ruszyły straż, wojsko, policja i inne służby, które z poświęceniem ratują życie i zdrowie. Zawsze w takich chwilach z niedowierzaniem patrzę na ofiarność, z jaką jedni pomagają drugim. Dotyczy to również zwykłych obywatelek i obywateli, którzy w najdalszych zakątkach Polski organizują od kilku dni zbiórki darów i pieniędzy. Słucham Ukrainek i Ukraińców angażujących się w pomoc, mówiących o długu wdzięczności, który choć w części mogą teraz spłacić. Czytam o władzach miast i gmin, które deklarują swoje wsparcie dla regionów dotkniętych kataklizmem, o klubach sportowych, organizacjach pozarządowych, biznesie, ludziach sceny zgłaszających swoją gotowość do działania.
Jest jednak i druga strona, którą ujawniła wielka woda, od wspomnianych wyżej postaw dzieli je tama cynizmu. Mielizny współczucia, żarty, pouczenia, drwiny, rozliczenia – czytam, słucham, oglądam i nie wierzę. Jak zwykle gorącym tematem są ubezpieczenia. Aż nie chce mi się o tym pisać… Rząd zapowiada wypłatę zasiłków powodziowych? A dlaczego właściwie cokolwiek należy się komukolwiek z publicznych pieniędzy? Toż to wyuczanie bezradności! Zerowy VAT dla firm pomagających powodzianom? Źle (tu już wkracza polityka). W mediach społecznościowych pojawiły się żarty, a właściwie pewien trend w postaci powodziowych kpin: na wideo nakładany jest filtr, który imituje zalanie, połowa ekranu wygląda, jakby była pod wodą. W obliczu tak oczywistej katastrofy środowiskowej nadal żywe są dyskusje denialistów i denialistek klimatycznych: nic niezwykłego się nie dzieje, a jeśli nawet, to mamy do czynienia z celowymi zrzutami wody, żeby zalać Polskę (sic!). Jednak czarę goryczy przelewają nie słowa, a czyny szabrowników (czy raczej hien) na czele z okradzionymi i zdewastowanymi samochodami strażaków z OSP Cisie.
Kiedy robi się gorąco, pojawiają się szumowiny i bynajmniej rzecz nie dotyczy gotowania zupy. Woda z ulic i domów niedługo opadnie, tak jak opadają maski z wielu twarzy (to nie są niestety incydentalne tematy). Nie sądzę, żeby mogło chodzić o zbiorowe odreagowanie, swoiste kanalizowanie emocji. Trafniejsze wydają mi się wyjaśnienia idące w potrzebę zaistnienia, zebrania paru lajków, napompowania siebie. Do tego jakiś przedziwny wariant zawiści, że ktoś może dostać “niezasłużone” pieniądze. Trafia mnie, kiedy podłość tak ostentacyjnie wynurza swój łeb. W odróżnieniu od dobytku wydaje się być niezatapialna.
Mogłoby się wydawać, że kiedyś było lepiej. To nęcąca perspektywa, ale obawiam się, że jednak fałszywa. Dzisiaj po prostu jest więcej płaszczyzn do ekspozycji draństwa. Na szczęście ten kij ma dwa końce i swoją scenę ma również dobro. O nie również idzie gra w tej powodzi.
Tonący życiowo ludzie chwytają się, czego mogą. Zamiast brzytwy otrzymać mogą pomocną dłoń. Razem z Funduszem Lokalnym Masywu Śnieżnika, organizujemy pomoc powodzianom z Kotliny Kłodzkiej.
Szczegóły dostępne są na stronie https://nno.pl/produkt/pomoc-dla-powodzian/
Z góry dziękujemy za wsparcie.