Jest wiele granic do usunięcia, ale najważniejsze są te w naszych sercach i umysłach. W kryzysie humanitarnym nie chodzi przecież wyłącznie o uchodźców. Chodzi o nas. O nasze wspólne człowieczeństwo i odpowiedzialność.
Dopóki istnieją wojny, reżimy i nędza, ludzie będą przed nimi uciekać. Jeśli chcemy im pomóc, musimy zmienić nastawienie społeczne poprzez humanizację uchodźców. Muszą być postrzegani jak ludzie, o czym często zdajemy się zapominać. Jeśli nam się nie uda, to coraz więcej kobiet, mężczyzn i dzieci spędzi swoje ostatnie godziny w lesie, ginąc z zimna, wyczerpania i głodu. Wierzę, że człowiek z natury jest empatyczny. Jednak wtedy, gdy odzieramy innych z człowieczeństwa – kiedy przestajemy wyobrażać sobie ich jako ludzi takich jak my – nasza empatia ulega erozji. To pozwala nam godzić się na nieszczęścia
innych.
W obliczu rosyjskiej zbrojnej agresji na Ukrainę Polska i Polacy zachowali się tak, jak należy. Okazali serce, empatię i zrozumienie uciekającym przed wojną uchodźcom. Masowo ruszyli na granicę, aby nieść pomoc, zawiązali tysiące inicjatyw, które wychodzą naprzeciw bieżącym potrzebom: od transportu,
wynajmu mieszkań (często nieodpłatnie lub za symboliczną kwotę), przez zbiórkę odzieży i żywności, do organizacji tłumaczeń, miejsc w szkołach czy porad prawnych.
Nikt nas tego nie uczył, nikt nie dał do ręki instrukcji obsługi kryzysu humanitarnego, a jednak umiemy i chcemy zachować się godnie. Rozumiemy ból i cierpienie tych, którzy uciekają przed śmiercią, głodem, torturami i biedą. Dlaczego więc zapominamy, że w Polsce mamy także drugą granicę, na której niemal każdego tygodnia zimą ginęli ludzie? Przez którą nadal dziesiątki osób, często z maleńkimi dziećmi, starają się przedostać do bezpiecznego świata? Oni także uciekają przed traumą wojny i prześladowań. To tacy sami ludzie jak my i jak nasi ukraińscy przyjaciele. Oni też mieli kiedyś marzenia, wykonywali jakiś zawód, zakochiwali się, zakładali rodziny. Ich dzieci też widziały najokrutniejsze zbrodnie, też nie śpią w nocy, też pokonały pieszo setki kilometrów. Dlaczego więc dzielimy uchodźców na lepszych i gorszych? I kto nam dał do tego prawo?
Rząd, z pogwałceniem zobowiązań międzynarodowych i prawa krajowego, bezprawnie wypychając migrantów i ich rodziny na Białoruś, przyzwyczaja nas do brutalnej przemocy i – świadomie lub nie – czyni
Polaków współwinnymi. Zmusza nas do uzasadniania, racjonalizowania, zamykania się na empatię. Ta brutalność może wydawać się łatwym i prostym rozwiązaniem, ale na dłużą metę jest kosztowna i destrukcyjna. To ona będzie kształtować fundamentalne doświadczenie polskiego społeczeństwa. Z tymi ciałami w lesie, z dziecięcymi bucikami znajdowanymi co krok, wywózkami rodzin na śmierć z zimna będziemy musieli żyć. Będziemy musieli wytłumaczyć to naszym dzieciom i wnukom. Będzie to kolejna nierozliczona kwestia w naszej historii, niszcząca wspólnotę, solidarność i wzajemne zaufanie.
Tama lub właściwa droga
W naturze istnieją dwa podejścia do radzenia sobie z powodziami. Jednym z nich jest zbudowanie tamy, aby zatrzymać przepływ. Drugim jest znalezienie właściwej drogi, by umożliwić ujście przepływu. Budowa tamy nie zatrzymuje źródła przepływu – musi być wznoszona coraz wyżej, ostatecznie wstrzymując ogromny napór. Gdyby nastąpiła potężna powódź, mogłaby zniszczyć wszystko na swojej drodze. Naturą wody jest to, że płynie. Ludzka natura również szuka wolności i to ludzkie pragnienie jest silniejsze niż jakakolwiek siła natury. Fizyczne granice nie zatrzymają uchodźców.
W większości przypadków uchodźca ma wybór między miejscem, w którym jego obecność nie jest tolerowana, gdzie grozi mu śmierć i nieludzkie traktowanie, a miejscem, w którym jego przyjazd jest niechciany i niedozwolony. Jest to wybór między głodem bez perspektyw egzystencji a szansą, choć nikłą, na znośne warunki dla siebie i swojej rodziny. Każdy z nas byłby przerażony koniecznością dokonywania takich wyborów.
Zamiast budować mury, powinniśmy przyjrzeć się temu, co sprawia, że ludzie stają się uchodźcami, i pracować nad rozwiązaniami, które powstrzymają napływ u jego źródła. Aby to zrobić, najpotężniejsze narody świata będą musiały dostosować sposób, w jaki aktywnie kształtują świat. Zachód prawie porzucił wiarę w ludzkość i poparcie dla cennych ideałów zawartych w deklaracjach o powszechnych prawach człowieka.
Zamiast budować mury, wymagajmy budowania wspólnoty. Zwłaszcza że nasza wspaniała postawa wobec uchodźców z Ukrainy pokazała, że umiemy budować wspólnotę ludzi dobrych, że mamy serca i umiemy się dzielić tym, co mamy. Pokazała, że w Polsce znalazło się miejsce dla milionów nowych gości. Nie zamykajmy naszych serc na uchodźców błagających o ratunek na granicy z Białorusią tylko dlatego, że sączy nam się do uszu brudną propagandę o tym, że są od nas inni, że nie są godni naszej uwagi, dobroci i pomocy. To od każdego z nas, naszego zaangażowania, naszej empatii, otwartej głowy i chęci rozumienia tego, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej, zależy los tych, którzy uciekają w oszukiwaniu schronienia przed wojną, biedą i okrutnym traktowaniem.
Artykuł ukazał się w 9. numerze Magazynu NNO Nieczystość.
Zobacz Magazyn NNO numer 8 „Zazdrość”.