Tysiące kobiet na ulicach polskich miast i towarzyszących im mężczyzn protestujących po rozstrzygnięciu Trybunału Konstytucyjnego* uruchomiło lawinę dyskusji dotyczącą godności kobiet, ich postrzegania w społeczeństwie i ról, jakie się im przypisuje. Okazało się, że polskie kobiety wyrażają (mówiąc oględnie) daleko idące głębokie zaniepokojenie otaczającą je rzeczywistością. I mają dość. W buncie kobiet nie chodzi wyłącznie o kwestie aborcji, ale o lata zaniedbań i pielęgnowania uprzedzeń i stereotypów. Bo historia nierówności między mężczyznami i kobietami jest bardzo długa i nie jest to teza wyssana z feministycznego palca.
Na przestrzeni wieków zdominowane przez mężczyzn społeczeństwa patrzyły na kobiety jako na „słabą płeć”. Utrzymywał się pogląd, że kobiety potrzebują ochrony i obrony przed światem zewnętrznym. Mężczyźnie w zasadzie zawsze przysługiwało ostatnie słowo, a kobiecie powierzano jedynie zadanie dbania o dom oraz rodzenie dzieci, a następnie ich wychowywanie. W zasadzie jeszcze całkiem niedawno odmawianie kobietom praw politycznych stanowiło normę. Każda kobieta padła w życiu ofiarą seksizmu, choć zapewne w różnych formach. Bo seksizm ma nie tylko swoje tradycyjne oblicze, czyli takie, które wspiera stereotyp kobiet jako osób mających niskie kompetencje, wyraża poparcie dla tradycyjnych ról płciowych i odmiennego traktowania kobiet i mężczyzn. Współczesna odmiana seksizmu przejawia się także negowaniem istnienia dyskryminacji kobiet, niechęcią do postulatów kobiet w zakresie ich równouprawnienia. Stawia kobiety w pozycji roszczeniowych histeryczek.
Simone de Beauvoir w traktacie „Druga płeć” wydanym w 1949 roku stawia tezę, że kobieta w społeczeństwie traktowana jest jak przedmiot, co powoduje, że nie może korzystać z danej jej, jako osobie, wolności, jest jak określa to filozofka, „gorszą płcią”. Zachodzi paradoksalna relacja między wolnością a godnością kobiety – aby mogła ona zachować swoją godność w społeczeństwie, musi przyjąć rolę podporządkowaną mężczyźnie – jest to przede wszystkim rola żony i matki, a ta wiąże się z wyższym statusem w społeczeństwie. Jednak w rzeczywistości traci ona wolność kosztem uzyskania pozornej godności.
W kulturze patriarchalnej wartości i zachowania uosobione przez mężczyzn funkcjonują jako pozytyw, a kobieta i to, co żeńskie, stanowi element negatywny, czyli to, co S. de Beauvoir nazywa „innym”. Stając się „innym”, kobieta nie potrafi uwierzyć we własną podmiotowość ani jej konstytuować. Traci wiarę w możliwość wolności, a co za tym idzie – godności. Zdaniem S. de Beauvoir kobieta pozbawiona wiary w swą wolność nie walczy z narzuconą jej rolą „innego”. Kobieta nie rości sobie pretensji do roli podmiotu, zdaje sobie sprawę z istnienia nieodzownych więzów, które łączą ją z mężczyzną i często dobrze czuje się w roli „innego”.
Simone de Beauvoir, szukając przyczyn braku wiary kobiety we własną podmiotowość, analizuje historię i dochodzi do wniosku, że ukształtowali ją mężczyźni. Jej zdaniem kobieta nie miała, nie ma i nie będzie miała nic do powiedzenia na temat swojego położenia w społeczeństwie, jeśli nie zacznie się tego zauważać. To mężczyźni władali losem kobiet, decydowali nie zawsze w interesie kobiet, mieli bowiem własne zamiary, obawy, potrzeby. Udział kobiet był w historii drugorzędny i epizodyczny.
Co de Beauvoir powiedziałaby dzisiejszym Polkom? Choć stereotypy związane z płcią mają mniejsze znaczenie aniżeli w poprzednich epokach, to jednak cały czas wpływają na społeczną, prawną i polityczną sytuację kobiet. Stereotypy i religia to utarte obyczaje, które ograniczały prawa kobiet i obarczały je obowiązkami praktycznie bez prawa wyboru, zabierając im tym samym godność.
Pierwszy stereotyp to kobieta matka. A najlepiej Matka Polka. Barbara Jedynak pisze, że kobieta była określana jako rodzicielka Polaków, w której rękach spoczywał los narodu. Wyraża też przekonanie, że „domowe obyczaje patriotyczne kształtowała w dużej mierze matka. Stawała się centralną figurą w edukacji patriotycznej. Przewidziano dla niej specjalny katalog zachowań. Rola matki była istotna we wszystkich sekwencjach zachowań patriotycznych, narodowych, poprzez rolę matki żegnającej, a potem opiekującej, bolejącej i cierpiącej po stracie dziecka”. Zadaniem kobiety jest prowadzić dom, w innym przypadku jest kobietą niepełną, wręcz wybrakowaną. Bycie matką to silny element narracji tożsamościowej znacznej części kobiet w naszej kulturze. Mamy do czynienia ze swoistym „nakazem macierzyństwa”, a za niepłodność obarczane są praktycznie kobiety, i to w nich przede wszystkim upatruje się problem. Kobieta, która nie jest matką, nadal jest postrzegana jako niepełna i taka, która w hierarchii społecznej będzie niżej.
Kolejną rolą społeczną kobiety jest bycie żoną i kochanką. Do jej obowiązków należy opiekowanie się mężczyzną i dbanie o niego. Wystarczy przejrzeć pierwsze z brzegu kolorowe czasopismo, a przekonamy się, że jest wypełnione radami z cyklu „jak się pogodzić po małżeńskiej kłótni” czy „spraw, aby na nowo rozkochał się w tobie”. Żona musi być oczywiście perfekcyjną panią domu. Wiadomo, że można być dobrą żoną tylko w mieszkaniu pachnącym ciastem i czystą podłogą. W Polsce dość mocno zakorzenił się także stereotyp starej panny, który na szczęście odchodzi powoli w niebyt. Co prawda określenie „stara panna” jest już rzadkie, nadal jednak pokutują negatywne skojarzenia z nim związane. Singielki, zwłaszcza te starsze, postrzegane są wciąż jako żyjące w odosobnieniu istoty, nieszczęśliwe i samotne, często zagłuszające samotność poprzez oddanie się pracy, lub jako neurotyczne nieudacznice żyjące ze stadem kotów.
Silny jest także stereotyp płci. I tak stereotyp męski będzie odnosił się do mężczyzny jako „głowy rodziny” odpowiedzialnej za jej utrzymanie, będzie cechował się wyjątkową odwagą, siłą, dominacją. Z kolei kobieta to istota słaba, krucha, wrażliwa. Te przekonaniai sposób myślenia przekazywane są kobietom z pokolenia na pokolenie. To babki i matki wpajają swoim potomkiniom, co powinny robić i jakie obowiązki należą do kobiety, a jakie do mężczyzny. Tradycja odgrywa tu bardzo istotną rolę, napędzając „zjawisko transmisji międzypokoleniowej”.
Stereotyp modelu rodziny oparty na słabszej pozycji kobiety ma się w Polsce bardzo dobrze. Słynna refleksja Simone de Beauvoir: „nie rodzimy się kobietami – stajemy się nimi”, ma głęboki sens. O tym, jak odgrywać swoją płeć, dzieci dowiadują się od najwcześniejszych chwil. Są socjalizowane do określonej płci już od chwili narodzin. W dorosłym życiu kontynuują swój performance, wiedząc, że odnosi on zamierzone skutki – dzięki niemu mieszczą się w społeczeństwie, są akceptowane.
Temat seksualności kobiet też był jasno określony. Powinna być skromna, nie epatować swoimi potrzebami. Także stereotyp prowokacji jako wyzwalacza gwałtu ma się w Polsce wyjątkowo dobrze. Ciągle to kobieta ofiara zachowuje się prowokująco i lekkomyślnie i „zaprasza” w ten sposób do przemocy. Z doświadczenia wiem, że także na sali sądowej podkreśla się, że to kobieta często łamie normy płciowe, jej wcześniejsze życie seksualne, przebywanie w nieodpowiednim towarzystwie czy spożywanie alkoholu wpływa na zachowanie sprawcy i obciąża kobietę. Niestety w Polsce cały czas uczy się kobiety, jak unikać gwałtów, a nie uczy się mężczyzn, aby nie gwałcili.
W końcu nie pomaga także język, który jest męski, a wszelka forma wprowadzania feminatywów często budzi irytację i śmiech. Tymczasem brak feminatywów daje mężczyznom przewagę, poczucie władzy i osłabia pozycję kobiety.
Słowa mają dużą moc i kształtują naszą rzeczywistość. To, jak mówimy, wpływa na to, jak myślimy o świecie i jak będą o nim myśleć nasze dzieci
Zawody najbardziej prestiżowe, jak premier, minister, generał, marszałek, mają właściwie wyłącznie formę męską. Tym samym język odzwierciedla tradycyjne skojarzenie władzy i wysokiego statusu społecznego z mężczyznami.
Jeśli kobiety działają zgodnie z tymi schematami, ich wizerunek jest bezpieczny i pozytywny, jeśli nie – spotykają się z dezaprobatą. Jesteśmy więźniami, a raczej więźniarkami stereotypów. Dlatego to tak ważne, aby zauważać i doceniać, że w kraju, w którym stereotypy mają się świetnie, na ulicach miast i miasteczek pojawiają się tysiące kobiet młodszych i starszych. Fajnych obywatelek, bez kompleksów, świetnie wyedukowanych, mądrych, oczytanych i pewnych siebie. Mówią donośnym głosem i chcą zmiany. Albo tę zmianę dostaną, albo nakładane przez lata gorsety, stereotypy i nawykowe lęki ich matek i babek wezmą górę. To zależy już tylko od nas i od tego, czy nie będą szły same.
*Autorka tekstu uważa, że nie jest to wyrok i nie wywołuje skutków prawnych. Nie jest to jednak przedmiotem tego artykułu.