Przejdź do treści

NNO. Po stronie odpowiedzialności.

Komentujemy świat. Chcemy go zmieniać na lepszy.

Poznaj nas
Ryzyko odpowiedzialności Ryzyko odpowiedzialności
Odpowiedzialność

Ryzyko odpowiedzialności


11 lipca, 2018

Adam Aduszkiewicz
dr filozofii, coach i trener, autor i tłumacz

Odpowiedzialność niesie ryzyko. Ale to w nim człowiek może odkryć swoją wolność.

Znany amerykański filozof Michael J. Sandel w głośnej książce „Sprawiedliwość. Jak postępować słusznie” opowiada dramatyczną historię czteroosobowej grupy komandosów, którzy w górach Afganistanu tropili jednego ze współpracowników Osamy bin Ladena. Z raportów wywiadowczych wynikało, że ukrywa się wraz z grupą około 150 bojowników na terenie wioski w trudno dostępnym rejonie gór. Gdy żołnierze dotarli w pobliże wioski, nagle pojawili się trzej afgańscy pasterze ze stadem kóz. Jeden z nich miał 14 lat. Komandosi, którzy nie mieli czym skrępować pasterzy, stanęli przed prostym wyborem: zabić ich albo zaryzykować, że wrócą do wioski i uprzedzą bojowników o ukrywających się Amerykanach. Żołnierze głosowali. Jeden z nich wstrzymał się, więc przeważył głos dowódcy, któremu sumienie mówiło, że nie wolno z zimną krwią zabić bezbronnych ludzi.

Niedługo po wypuszczeniu pasterzy komandosi zostali otoczeni przez setkę talibów. W walce trzech z nich zostało zabitych. Afgańczykom udało się również zestrzelić helikopter, który przyleciał im na pomoc. Zginęła cała 16-osobowa załoga. Ocalał tylko dowódca oddziału, który choć ranny, zdołał się ukryć. W książce, którą później napisał, wyznał: „ To była najgłupsza, najbardziej debilna, idiotyczna decyzja, jaką podjąłem w życiu. (…) Musiałem upaść na głowę. Naprawdę zagłosowałem w ten sposób, mając świadomość, że mogłem podpisać na nas wyrok śmierci (…) a przynajmniej tak widzę to teraz”. Ale wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy z taką jasnością, nie był pewien, jak postąpią afgańscy pasterze. Skoro nie był pewien, trudno było mu wziąć na swoje sumienie odpowiedzialność za ich śmierć. Oto, pisze Sandel, istota dylematu etycznego: „Musimy poszukać zgodności między ocenami, jakich dokonujmy, a zasadami, jakie wyznajemy”. To nie jest proste. Za coś trzeba wziąć odpowiedzialność. Za co? Za wierność uniwersalnej zasadzie: nie kradnij, nie zabijaj, nie kłam?

Trzej badacze procesów decyzyjnych: Ronald A. Howard, Clinton D. Korver, Bill Birchard, w książce „Ethics for the Real World: Creating a Personal Code to Guide Decisions in Work and Life” radzą, żeby ktoś, kto chce dobrze zrozumieć mechanizm swoich wyborów moralnych, sporządził najpierw listę ważnych dla siebie standardów etycznych, a potem wskazał sytuacje, o których z góry wie, że gdyby się w nich znalazł, naruszyłby te standardy. Dopiero po przejściu tego ćwiczenia można zacząć pracę nad algorytmami decyzji moralnych, według których człowiek chciałby w życiu postępować. Wobec dylematu etycznego różne „dekalogi” czy kodeksy okazują się bardziej częścią niż rozwiązaniem problemu. Rozwiązanie wymaga ustalenia, za co faktycznie w danej sytuacji mam wziąć odpowiedzialność.

Max Weber w swym słynnym eseju „Polityka jako zawód i powołanie” odróżnił etykę powinności od etyki odpowiedzialności. Pierwsza każe być wierna zasadom niezależnie od konsekwencji. Druga kładzie nacisk na konsekwencje przyjętego postępowania. Czy przeciwstawiać się złu siłą? Jeśli nie przeciwstawisz się złu siłą, będziesz odpowiedzialny, gdy zło weźmie górę. Jeśli jednak zdecydujesz się przeciwstawić złu przy użyciu siły, musisz zdawać sobie sprawę z całego ryzyka i kosztów osobistych takiego wyboru. Czy stać cię na ponoszenie tych kosztów? Być może dla tego komandosa, który wstrzymał się od głosowania, konsekwencje decyzji były zbyt ciężkie do uniesienia. Dowódca komandosów uznał, że łatwiej wziąć na siebie konsekwencje ryzyka, jakie wynikało z puszczenia wolno afgańskich pasterzy, niż przyjąć na swoje sumienie ciężar zamordowania ich.

Ryzyko jest wpisane w odpowiedzialną decyzję. Jeden z najwybitniejszych XX-wiecznych teologów luterański pastor Dietrich Bonhoeffer opisywał odpowiedzialność jako substytucję, czyli podejmowanie działania w miejsce innego człowieka. Podejmuję odpowiedzialność, gdy biorę na siebie, w jakiejś mierze albo w pełni, ciężar życia kogoś innego i wtedy ryzykuję sobą. To właśnie robi rodzic, gdy bierze na siebie odpowiedzialność za swoje dziecko i poświęca wiele ze swego życia dla jego życia. Podobnie godny takiego miana jest mąż stanu, szef firmy, każdy, kto ze wszystkimi konsekwencjami przyjmuje na siebie odpowiedzialność za los kogoś innego.

Gdy mówimy o odpowiedzialności, zawsze dotyczy to konkretnego życia, konkretnych ludzi w konkretnych sytuacjach. Nie ma, pisze Bonhoeffer, odpowiedzialności w ogóle. I nie chodzi o to, żeby urzeczywistnić coś, co jest „absolutnie dobre”, lecz żeby zrobić coś, co jest relatywnie lepsze od czegoś gorszego. Dlatego odpowiedzialności nie można mylić z działaniem ideologicznym, które „w sobie samym znajduje usprawiedliwienie”. Działanie odpowiedzialne jest „stosowne do rzeczywistości” do jej ograniczeń, a to oznacza, że szanuje granice drugiego. To jego życie bowiem jest uzasadnieniem dla odpowiedzialnego działania. Tym różni się ono od „naruszenia”. Idąc za Bonhoefferem, należy powiedzieć, że celem ideologicznej przemocy, która nie dopuszcza innej słuszności niż własna, jest podporządkowanie sobie innego życia, a nie wzięcie za nie odpowiedzialności.

Odpowiedzialność niczego nie narzuca, lecz odkrywa, co w konkretnej sytuacji jest „moją odpowiedzialnością” za drugiego. Również jakiej odpowiedzialności jestem w stanie się podjąć i jaką mogę udźwignąć. Za co mogę wziąć odpowiedzialność i, jak pisze Bonhoeffer, nie roztrzaskać się? Zwolnić ojca rodziny, który pozostanie bezrobotny, zaryzykować życie żołnierzy, zabić bezbronnych?

Gdy biorę na siebie odpowiedzialność, ryzykuję sobą. Ryzykuję, że przegram sprawę, w imię której się angażuję, że poniosę stratę, że konsekwencje mnie złamią. Odpowiedzialność według Bonhoeffera zaczyna się wtedy, gdy wyrzekam się wiedzy o własnym dobru. Dlatego o ryzyku Bonhoeffer pisze jako o boskiej konieczności.

Odpowiedzialność w praktyce biznesowej to więcej niż różne pożyteczne działania podejmowane w ramach programów CSR. Na pewno wnoszą wiele dobrego, ale jeśli nie są powiązane z ryzykiem, nie zyskują specyficznego rysu odpowiedzialnego wyboru. O takim wyborze powiemy na przykład wtedy, gdy firma farmaceutyczna wycofuje z rynku lek, który powoduje groźne dla pacjentów skutki uboczne, mimo poniesionych na jego wytworzenie nakładów i zanim przegra kilka spektakularnych procesów. Odpowiedzialnie jest nie prowadzić interesów z krajem, w którym łamie się prawa człowieka, bez wykrętów, że w nasze miejsce wejdą inni. Odpowiedzialnie jest nie korzystać z półniewolniczej pracy szwaczek w Bangladeszu albo zapewnić im godne wynagrodzenie itd. Czy wiele znamy przykładów takich postaw? Nie, bo odpowiedzialność jest trudna i ryzykowna.

Nie ma dowodów na to, że odpowiedzialność w biznesie pozwala zwiększyć zyski. Prędzej może doprowadzić do strat. Odpowiedzialność, pisze Bonhoeffer, to zdanie się na łaskę Boga. Ale właśnie w momencie podejmowania tego ryzyka człowiek odkrywa i okazuje swoją wolność. Czy jest to warte ryzyka, każdy musi ocenić sam.

ARTYKUŁ POCHODZI Z 5 NUMERU GAZETY NIENIEODPOWIEDZIALNI – ZAMÓW GAZETĘ.

Udostępnij: